Jaworska Urszula - Wszystkie Kolory Snów, książki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Urszula JaworskaWSZYSTKIE KOLORY SNÓWCopyright © Urszula Jaworska, MMXVIWydanie IWarszawa, MMXVISPIS TREŚCIWszystkie kolory snów– Jakie kolory snów pani sobie życzy? – spytał z zawodową uprzejmością.– A liczenie do dziesięciu?– To za chwilę. Najpierw chciałem porozmawiać z panią o kolorach... – Chyba się uśmiechnął, aletego nie była pewna, widziała tylko jego oczy nad maseczką zakrywającą resztę twarzy.Gdyby coś się nie udało, nie zobaczy wnuczki, która ma pojawić się na świecie za dwa miesiące. Niezobaczy Amelki – albo Hani, tego jeszcze nie ustalili. I Jakuba nie zobaczyłaby już nigdy. I Kasi. Tak,tego się bała. Chyba tylko tego. Oni też się przestraszyli, mimo jej starannie dobranych słów. Nie spytała,czego najbardziej. Jakub uśmiechał się, ale znała przecież dobrze jego twarz. Kasia powiedziała cośoptymistycznego, spoglądając niepewnie na Jakuba. Amelka lub Hania pewnie spała, bo brzuch Kasi byłspokojny, niemal idealnie okrągły.– To tylko serce... – próbowała ich uspokoić, tak samo jak kilka tygodni wcześniej zrobił to kardiolog.– Przecież żyję z tą wadą tyle lat. Co się może stać? Prawie nie czuję żadnych objawów – kłamaławtedy, ale on to wiedział.– Za duże ryzyko. Zużyło się, niestety. Przecież niedługo przejdzie pani na emeryturę, za dwa lata, jeślidobrze liczę. Napracowało się. I nie ma się czego bać, takich operacji wykonuje się mnóstwo. Z sercemradzimy sobie bardzo dobrze. W końcu to nie mózg.Najważniejsze, że to nie mózg, pomyślała wtedy. Ze stażu z neuropsychologii na neurochirurgii, dobrećwierć wieku temu, zapamiętała zgrzyt piłowanych kości czaszki i doskonale widoczny fragment mózgu.Nie wyróżniał się niczym szczególnym, oprócz może nadzwyczajnej delikatności. Później żałowała, żezobaczyła mózg tak nagi, odarty z okrywających go kości i opon. Niepotrzebnie.To wcale nie było tak dawno, kiedy kadrowa w kwiecistej sukience – zbyt kwiecistej, zbyt obcisłej,bezlitośnie demaskującej niebezpiecznie dorodne ciało – przyglądała się jej z ciekawością.– Pani chce tu pracować? W tym szpitalu? – pytała. – To się trzeba zastanowić. Tak się obciążaćw młodym wieku... To nie będzie przyjemna praca – ostrzegała. – Tu zwożą wszystko, co oszalejew mieście i okolicy... – kontynuowała swoje rady.Patrzyła z troską, której Zuzanna wcale nie chciała, ale uśmiechnęła się uprzejmie. Była tu już kiedyś,w dzieciństwie, i zapamiętała to miejsce jako piękny park. Drzewa były wtedy niższe, soczyście zielone.A więc, na przykład, zielony, jeśli chodzi o kolory...To „oszalałe zwożone z całej okolicy” budziło ciekawość. Pomyślała wtedy, że jeśli wszystko, toprzecież oprócz ludzi powinny być i psy, i koty, i gołębie czy wróble, a nawet mrówki. Gołębie czywróble widzi się czasem na ulicy martwe. Może to właśnie w wyniku gołębiego lub wróblego szaleństwarozbijały się samobójczo o pierwszą napotkaną w locie przeszkodę? Psy czasem atakują, też się o tymmówi, ale czy wtedy są szalone? Koty... Rzadko się słyszy o oszalałym kocie, raczej zwijają się w kłębeki cierpią, ale to chyba nie jest szaleństwo. A mrówki... jak wariują mrówki? Żadnego gołębia, wróbla,psa ani kota, o mrówkach nie wspominając, nie przywieziono na żaden oddział w szpitalu, w którympracowała tyle lat i do żadnego innego szpitala też nie. Nawet z powodu cierpienia.– Pani Zuzanno, co z tymi kolorami? – popędzał anestezjolog. – Proszę wymienić trzy... alboprzynajmniej dwa.Dwa kolory, a nawet trzy, oczywiście, zaraz wybierze z tych wszystkich, jakie nosi w głowie. Alenajpierw musi powiedzieć, że jest coraz zimniej. Że powinni ją przykryć jakąś kołdrą lub kocem. Tennarastający chłód przeszkadza. Przez to właśnie nie może się skoncentrować na kolorach, które za chwilęjuż będzie mogła wymienić bez trudu. Na pewno.Fiolet. Pachniał lawendą. Zawieszony w gęstym powietrzu, przez które przedziera się zatłoczonyautobus, grzęznąc w rozmiękłym asfalcie, którego woń miesza się z zapachem potu pasażerów. Fioletpozostaje nietknięty, oddzielony od wszystkiego, wysublimowany z rosnących po obu stronach drogi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]