Jakes John - Saga rodziny Kentów 5 - Tytani, Jakes John
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOHN JAKES
Tytani
Dla mojej córki Victorii
„Nie moŜemy się rozpaść. Nie wolno odłączyć od siebie obu,
jakŜe nam bliskich
części naszego kraju...”
Słowa Abrahama Lincolna usłyszy rodzina Kentów... Młody Louis Kent - dziedzic
dynastii - i jego Ŝona Julia pochłonięci są budowaniem swej przyszłości; Jephtha Kent,
pracujący obecnie jako reporter w „Unii”, rodzinnej gazecie wydawanej na Północy, wkrótce
ujrzy swych trzech synów zwróconych przeciwko sobie i zaangaŜowanych po stronie
Południa. Kentowie, podobnie jak cały naród, zostaną wciągnięci w bratobójczą walkę...
Gideon, Ŝołnierz, Ŝyjący w głębokiej rozterce duchowej, wywołanej gorącym
pragnieniem słuŜenia nowej Konfederacji a jednocześnie miłością do kobiety, która modlić
się będzie o pokój... Jephtha, którego była Ŝona poślubiła sfanatyzowanego Południowca,
wpoiła synom wrogość do własnego ojca i zrobi wszystko, Ŝeby zniszczyć Jephthę... Louis,
którego nie obchodzi kwestia zniesienia bądź utrzymania niewolnictwa, przetrwanie Unii
bądź jej rozpad; dla niego wojna jest jedynie okazją powiększenia rodzinnego majątku choćby
kosztem obu konających stron... Michael Boyle, przyjaciel rodziny, on znajdzie się w samym
środku wojny toczonej przez zantagonizowane stany, pomiędzy walczącymi ze sobą
członkami rodziny Kentów... I wreszcie heroiczne a zarazem tragiczne postaci Lincolna, Lee i
Davisa, dominujące nad wszystkimi zdarzeniami, uwikłane w walkę, która miała
zadecydować o dalszych losach narodu.
Spis treści
Prolog Noc Drwala ..................................................................................................... 4
Księga pierwsza Czarny kwiecień............................................................................................ 34
Rozdział pierwszy Przysięga zapisana w niebiosach ............................................... 35
Rozdział drugi Pułkownik Lee ................................................................................. 56
Rozdział trzeci Nadzieje Molly ................................................................................ 81
Rozdział czwarty Obawy Fan................................................................................... 95
Rozdział piąty Zamieszki ....................................................................................... 117
Rozdział szósty Detektywi ..................................................................................... 135
Rozdział siódmy Absalomie! ................................................................................. 149
Rozdział ósmy Przynęta ......................................................................................... 169
Rozdział dziewiąty Krwawe Baltimore.................................................................. 187
Rozdział dziesiąty OskarŜenie................................................................................ 203
Rozdział jedenasty Zobaczyć ciemność ................................................................. 220
Interludium Dziewczyna, którą opuściłem............................................................. 236
Księga druga Czerwony lipiec ............................................................................................... 271
Rozdział pierwszy Miasto na krawędzi wojny ....................................................... 272
Rozdział drugi Kawalerzysta amator...................................................................... 293
Rozdział trzeci Tygrysy.......................................................................................... 308
Rozdział czwarty Utracona miłość ......................................................................... 320
Rozdział piąty Pod dowództwem Jeba Stuarta....................................................... 337
Rozdział szósty Bal się rozpoczął .......................................................................... 361
Rozdział siódmy Wyprawa po chwałę ................................................................... 376
Rozdział ósmy Rzeki nienawiści............................................................................ 393
Rozdział dziewiąty Ranni....................................................................................... 409
Rozdział dziesiąty Morderca .................................................................................. 427
Rozdział jedenasty „…li rodzinę rozdziera niezgoda...”........................................ 454
Rozdział dwunasty Lepsze anioły .......................................................................... 469
Epilog Kapitan Kent z Armii Skonfederowanych Stanów..................................... 480
Prolog
Noc Drwala
I
O godzinie dziewiątej trzydzieści wieczorem w dniu wyborów w roku 1860 Michael
Boyle wyszedł z tawerny „Pod Głową Byka” na rogu Czterdziestej Czwartej Ulicy i
Lexington Avenue w Nowym Jorku. Powóz juŜ na niego czekał. Woźnica Joel rozmawiał
właśnie z ulicznym sprzedawcą, właścicielem małego Ŝelaznego piecyka na kółkach, z
którego unosił się zapach pieczonych ziemniaków. śarzące się węgle rzucały pomarańczowe
refleksy na czarną skórę Joela.
Michael ściągnął pasem swój obszerny wełniany płaszcz. Jak na listopad, było
wyjątkowo ciepło i moŜna było nawet obejść się bez płaszcza. Nocny wiatr niósł ze sobą
najrozmaitsze odgłosy: stukot dwukółek handlarzy piwa, dzwonek przejeŜdŜającego Trzecią
Ulicą tramwaju konnego, porykiwanie bydła w zagrodzie tuŜ za hotelem.
„Pod Głową Byka” moŜna było zjeść najlepsze w mieście befsztyki i napić się
najlepszego niemieckiego piwa. Michael uwielbiał specyficzną atmosferę zatłoczonej knajpy,
w której poganiacze bydła i rzeźnicy w poplamionych krwią fartuchach pili ostatnią kolejkę
przed pójściem do domu. Tutaj czuł się o wiele lepiej aniŜeli w eleganckich restauracjach, w
których męŜczyźnie z jego pozycją bardziej wypadało bywać. Tego wieczoru pojechał „Pod
Głowę Byka”, bo liczył, Ŝe uda mu się tam uwolnić od przepełniającego go zmęczenia,
poczucia klęski i złych przeczuć.
Nie znalazł jednak ukojenia.
Joel ruszył do przodu.
- MoŜna jechać, panie Michaelu? - Jego pracodawca skinął głową. - Jedziemy do
redakcji zobaczyć kto zwycięŜył?
- Jedziemy, choć nie - spodziewam się, aby wynik nas zaskoczył. Joel umilkł.
Najwyraźniej Michaelowi nie dopisywał humor. Michael Boyle miał trzydzieści jeden lat. Był
wysokim, przystojnym męŜczyzną o jasnych włosach. Czoło przecinała mu podłuŜna blizna,
która, zdaniem wielu kobiet, dodawała mu uroku. Ale tego wieczoru jego przystojną twarz
szpeciły głębokie cienie pod złoto - brązowymi oczami. W głowie kołatała mu się wciąŜ jedna
myśl: Trzy i pół godziny. Przeklęte trzy i pół godziny. I przegrałem.
W chwili gdy stawiał nogę na stopniu powozu, sprzedawca słodkich ziemniaków
złapał go za ramię.
-
O co chodzi?
-
Przed chwilą, panie Boyle, jacyś dwaj obwiesie obserwowali pana powóz. Rzadko
kiedy pojawiają się tu takie typy.
-
Dokąd poszli?
-
Nie zauwaŜyłem. Joel równieŜ nie wie. Niech pan lepiej uwaŜa na siebie, póki nie
wyjedzie pan z tej okolicy.
-
Dziękuję za ostrzeŜenie. Będziemy uwaŜać. - Michael podał mu złotą monetę i
wsiadł do powozu. Natychmiast teŜ zapomniał o ostrzeŜeniu, toteŜ napad całkowicie go
zaskoczył.
II
Kiedy pojazd zbliŜył się do rogu Czterdziestej Trzeciej Ulicy, w ciemnościach rozległ
się gwizd. Michael był jednak zbyt pochłonięty myślami, aby zwrócić na to uwagę.
Joel skręcił na zachód. PrzejeŜdŜali teraz koło stajni i smród zwierzęcego nawozu
wpadał przez otwarte okno. Drzemiący na siedzeniu Michael nawet nie zauwaŜył, Ŝe powóz
zwolnił, dopóki nie usłyszał, Ŝe ktoś wrzeszczy:
-
Stać! Tam leŜy ranny człowiek. Michael walnął pięścią w dach powozu.
-
Joel, nie zatrzymuj się!
Było juŜ za późno. Woźnica ściągnął lejce i nacisnął noŜny hamulec. Powóz przechylił
się i zatrzymał na ulicy pełnej wybojów i kolein.
-
Ktoś leŜy na drodze, panie Michaelu! - zawołał Joel. - Wygląda jakby...
-
Zamknij się i ręce do góry!
Był to głos tego samego człowieka, którego krzyk usłyszeli przed chwilą. Zza powozu
wyłonił się męŜczyzna ubrany w wełnianą czapkę i zniszczony płaszcz. Kiedy Michael zaczął
otwierać drzwi, nieznajomy przystawił mu do twarzy rewolwer.
Michael był wściekły na siebie, Ŝe po posiedzeniu rady nie wrócił na Madison Square
po broń. Dobrze wiedział, Ŝe podróŜowanie bez broni w tej dzielnicy, po zachodzie słońca,
nie było bezpieczne. A Joel ze względów religijnych nie uznawał posługiwania się bronią i
odmawiał jej noszenia.
- Wyłaź! - rozkazał człowiek stojący za oknem. Kiedy trochę się cofnął, jego twarz
ledwie majaczyła w ciemności. - Wolno i ostroŜnie, chłopaczku...
Michael podniósł się z siedzenia uwaŜając, by nie uderzyć głową we framugę drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]