Jak Esme dostała swoją wyspę rozdział III, SAGA ZMIERZCH, Odrzucone rozdziały sagi Zmierzch i inne ciekawostki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Oryginał tutaj

Bohaterowie są własnością pani S. Meyer.
Tłumaczka: syntia
Korekta: Karolcia955
Rozdział III


Nie dało się tego opisać słowami. To był raj, moja własna Arkadia.

Wokół nas rozbrzmiewały łagodne dźwięki śpiewu ptaków, szeleszczących palm i fal rozbijających się rytmicznie o brzeg. Nie istniało nic oprócz sypkiego piasku, wysokich drzew i czystej, przejrzystej, niesamowicie niebieskiej wody, uciekającej poza granice horyzontu. Wyspa pachniała piękniej niż najdroższe perfumy. Lekki wietrzyk niósł ze sobą mieszankę kwiatowych aromatów lilii i orchidei, a także inne słodkie zapachy, których nie mogłam rozpoznać. Słońce świeciło wprost na moją twarz, rozgrzewając ciało i duszę.

Zatopiłam palce w piasku, rozkoszując się miejscem, w którym się znalazłam. Nie mogłam powstrzymać nagłego impulsu silnych emocji i obezwładniającego szczęścia – rozpostarłam ręce i zaczęłam obracać się wokół własnej osi, marząc, aby ta chwila nigdy się nie skończyła.

Moje wirowanie niespodziewanie zostało przerwane, gdy ramiona Carlisle’a otoczyły mnie od tyłu i wtuliły w jego klatkę piersiową.

- Już dawno się tak nie śmiałaś – powiedział czule, podczas gdy jego usta delikatnie muskały moje ucho.

- Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem byłam tak bardzo szczęśliwa - jakbym przebywała w najwspanialszym śnie… całkowicie i krańcowo szczęśliwa. – Zaśmiałam się radośnie, gdy obrócił mnie twarzą do siebie. Przysunął się bliżej, wplatając swoje długie palce w moje włosy. Zarzuciłam mu ręce na szyję i pocałowałam go – długo, namiętnie, gruntownie.

Kiedy w końcu się od siebie oderwaliśmy, wyszeptał wprost w moje rozchylone usta:

- Gdybyś o to poprosiła, dałbym ci cały świat – przerwał, dotykając wargami mojego nosa i łagodnie się przy tym uśmiechając. - Zrobiłbym wszystko, by tylko zobaczyć, jak się uśmiechasz… Byś była tak szczęśliwa każdego dnia naszej wspólnej nieskończoności.

Wzmocniłam uścisk, wzruszona słowami Carlisle’a, jego miłością do mnie. Nieoczekiwanie poczułam się winna, jakbym na niego nie zasługiwała. Nie mogłam pozbyć się uczucia, że w jakiś sposób go zraniłam.

- Och, Carlisle – szepnęłam i nieznacznie zadrżałam. Widziałam, że jest zdezorientowany moją nagłą zmianą nastroju, więc następne słowa wypowiedziałam w pośpiechu: - Czuję się szczęśliwa, gdy jestem z tobą. Czasem mogło to wyglądać inaczej… Zdaję sobie sprawę, że ostatnio byłam kapryśna, ale musisz wiedzieć, że to dzięki tobie jestem szczęśliwa. Czynisz mnie najszczęśliwszą kobietą na ziemi, po prostu będąc przy mnie… ze mną.

Przycisnęłam swoje usta do jego warg, pragnąc mu pokazać, jak bardzo go kocham. Wtedy zrozumiałam, że byłam w błędzie – nie martwił mnie brak słońca, ale fakt, że spędzam mało czasu z Carlisle’m. To za nim tęskniłam, to jego ciągła nieobecność spowodowała nagły chaos w moim życiu. Sapnęłam ciężko, nareszcie prawidłowo interpretując swoje uczucia. Nie potrzebowałam plaż ani wysp. Chciałam tylko mojego męża.

Uśmiechnęłam się i przesunęłam palce w górę, wzdłuż szyi Carlisle’a; następnie wplotłam je w jego jasne włosy.

Powiedziałam mu. Powiedziałam mu o wszystkim, z czego właśnie zdałam sobie sprawę. Powiedziałam mu, jak bardzo potrzebuję jego obecności i jak bardzo za nim tęsknię, gdy go nie ma.

Pocałował mnie z pasją i niepohamowanym entuzjazmem, tak, że ugięły się pode mną kolona. Kiedy się odsunął, jego oczy błyszczały, a wargi rozciągały się w szerokim uśmiechu.

- O czym myślisz?

Podniósł jedną brew, a kąciki jego ust powędrowały jeszcze bardziej w górę.

- Po prostu się zastanawiałem, jak cofnąć kupno wyspy…

- Nie zrobiłbyś tego! Nawet o tym nie myśl! – krzyknęłam, lekko uderzając go w ramię. – Może i nie potrzebuję wyspy, ale nie możesz jej zwrócić!

Zaśmiał się i posadził mnie na piasku, nie rozluźniając jednak uścisku.

- Och, Esme…

Wiedziałam, że żartował, że tak samo jak ja chciał zatrzymać wyspę, ale wolałam się upewnić.

- Musisz przyznać, że posiadanie własnej prywatnej wyspy ma pewne korzyści.

Przejechałam nosem wzdłuż linii szyi Carlisle’a, lekko dmuchając swoim zimnym oddechem na jego gładką, bladą skórę.

- Zastanawiam się, co masz na myśli.

Z niemal nikczemnym uśmiechem pociągnęłam go za włosy, by ponownie złączyć nasze usta.

- Przypuszczam, że będę musiała ci to zademonstrować...

... [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl