Jayne Addison - Pod wpływem słońca i księżyca, ● Harlequin Romance
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JAYNE ADDISON
Pod wpływem
słońca i księżyca
PROLOG
Joy z determinacją podniosła rękę, żeby zapukać do drzwi
mieszkania Nicka Tremaina. Nie zapukała jednak. W ostat
niej chwili cofnęła dłoń i zaczęła się nieco nerwowo wachlo
wać. Zrobiło jej się wyjątkowo gorąco, ale wcale nie z po
wodu temperatury, ponieważ na Long Island o dziewiątej
rano nigdy nie panuje upał, nawet w środku lipca.
Wiedziała, że nie powinna tu przyjeżdżać i wtrącać się
w nie swoje sprawy, jednak w niczym nie zmieniało to faktu,
że i tak zamierzała to zrobić. Zebrała się na odwagę, po czym
błyskawicznym ruchem... odwróciła się na pięcie i oddaliła
od drzwi o kilka kroków.
Podczas jazdy z Greenport udało jej się ułożyć wyjątkowo
przekonującą przemowę, która z całą pewnością powinna
przynieść oczekiwane rezultaty. Była szczególnie zadowolo
na z pierwszego zdania, niestety, w tym momencie nie potra
fiła go sobie przypomnieć za żadne skarby świata. Miała
w głowie zupełną pustkę.
- Cześć, Nick - wygłosiła na próbę, starając się nadać
swojemu głosowi w miarę beztroski ton.
- Cześć, Joy - odparł wysoki brunet, który włas'nie otwo
rzył drzwi.
Odwróciła się natychmiast, kompletnie zbita z tropu.
- Cześć, Nick - powtórzyła z rozpędu.
6
POD WPŁYWEM SŁOŃCA I KSIĘŻYCA
- Cześć, Joy - odpowiedział uprzejmie. - Mam dziwne
wrażenie, że już to słyszałem - dodał i zamknął drzwi na
klucz.
Joy zdążyła już ochłonąć z pierwszego zaskoczenia i po
śpiesznie przywołała na twarz serdeczny us'miech.
- Wybierasz się dokądś? - zagadnęła niewinnie, spoglą
dając na jego białą bawełnianą koszulkę, dżinsowe szorty
z wystrzępionymi nogawkami oraz mocno znoszone sporto
we obuwie.
Teraz z kolei on obrzucił ją przelotnym spojrzeniem, lecz
wydawało się, jakby jego wzrok przez moment zatrzymał się
na jej gołych nogach.
- Na spacer po plaży.
- Świetnie.
- Rozumiem, że zamierzasz mi towarzyszyć? - spytał
bez większego entuzjazmu, ruszając ku schodom.
- Aha - przytaknęła, starając się dotrzymać mu kroku, co
nie było łatwe.
- Diana cię przysłała?
- Nie.
- Ale wie, że tu jesteś?
Energicznie potrząsnęła głową.
- Nie. Przyjechałam z własnej inicjatywy.
Nick sposępniał.
- Postawmy sprawę jasno. Nie zamierzam o tym z tobą
rozmawiać.
- Nie musisz. Wystarczy, że wysłuchasz, co mam do po
wiedzenia.
- I tak wiem, czego ode mnie chcesz, więc daruj sobie.
Joy mimo wszystko postanowiła spróbować.
POD WPŁYWEM SŁOŃCA I KSIĘŻYCA
7
- Nie mogę pojąć, jak dwie dorosłe osoby mogą się za
chowywać w tak dziecinny sposób. Wiem, że się kochacie,
nie rozumiem więc, jak mogliście się zaręczyć i zerwać ze
sobą tego samego dnia! To chyba jakieś nieporozumienie,
powinniście się pogodzić.
Obserwowała go bacznie, czekając na jakąś reakcję, lecz
Nick jedynie obrzucił ją nic nie mówiącym spojrzeniem. Wszy
scy w rodzinie powtarzali jej, że jest uparta niczym dziki osioł,
ale chyba po raz pierwszy trafiła na lepszego od siebie. Wyga
dało na to, że Nick zaciął się w swoim uporze na dobre.
Bez słowa otworzył przed nią drzwi wejściowe i wyszli
na ulicę. Poprowadził ją sobie znanym skrótem i już po chwi
li znaleźli się na prawie pustej plaży, gdzie zaledwie parę osób
uprawiało jogging. Był wtorek rano, wszyscy siedzieli w pra
cy, tłumy pojawią się tu dopiero podczas weekendu.
Nick cały czas milczał uparcie i Joy zaczęła tracić cierpli
wość. Gadał dziad do obrazu...
- Nic nie mówisz - wytknęła, podnosząc nieco głos, aby
ją usłyszał, gdyż wyprzedził ją o kilka kroków.
Nie mogła go dogonić, piasek nasypywał jej się do san
dałów, przy każdym kroku zapadała się po kostki.
Przystanął i odwrócił się do niej.
- Uprzedzałem, że nie chcę o tym rozmawiać. - Popa
trzył z lekkim rozbawieniem, jak Joy co chwila wytrząsa
piasek z butów. - Czemu ich po prostu nie zdejmiesz?
- A poczekasz na mnie? - spytała podejrzliwie, przyszło
jej bowiem do głowy, że on skorzysta z okazji i ucieknie,
żeby się od niej uwolnić.
Zupełnie nieoczekiwanie uśmiechnął się do niej po raz
pierwszy tego dnia.
8
POD WPŁYWEM SŁOŃCA I KSIĘŻYCA
- Tak. Poczekam na ciebie.
Schyliła się, lecz nie mogła rozsupłać mocno związanych
tasiemek. To były zupełnie nowe sandały, dos'ć śliski materiał
nie chciał się dobrze trzymać, zawiązała go więc rano w po
śpiechu na podwójne kokardy, których teraz za nic nie mogła
rozplątać. Wyprostowała się i otarła wilgotne dłonie o szorty.
Nick przez chwilę obserwował jej wysiłki, wreszcie pod
szedł, sięgając po coś do kieszeni. Przykląkł na piasku.
- Postaw nogę tutaj. - Poklepał swoje nagie opalone udo.
- Zobaczymy, co da się zrobić.
Ostrze małego scyzoryka błysnęło w promieniach słońca.
- Nie chcę, żebyś cokolwiek ucinał - zaprotestowała na
tychmiast. - Owszem, może nie są najwygodniejsze, ale po
pierwsze, dopiero je kupiłam, a po drugie, bardzo mi się takie
podobają.
- Taak... Mnie też się podobają - mruknął dwuznacznym
tonem, z aprobatą zerkając na jej nogi. - No, dawaj to tutaj.
Nic się nie bój, tylko podważę ten supeł.
Joy domyślała się, że Nick flirtuje z nią tylko dla żartu,
niemniej jednak zarumieniła się, gdy opierała stopę na jego
udzie. Zachwiała się lekko i by utrzymać równowagę, mu
siała przytrzymać się jego ramienia. Niechcący przy tym
dotknęła jego lśniących czarnych włosów, nieco za długich
z tyłu. Nieoczekiwanie przeszył ją rozkoszny zmysłowy
dreszcz.
Nick podniósł na nią badawczy wzrok, a wtedy z zakło
potaniem odwróciła głowę w bok. Machinalnie poprawiła
włosy, które w promieniach słońca wydawały się jeszcze bar
dziej rude niż zazwyczaj. Nawet nie zdawała sobie sprawy
z tego gestu, gdyż jej uwaga dziwnym trafem koncentrowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]