Jacob, Mayer

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

No cóż, jesteś szczęśliwym dzieciakiem. Masz fajnych przyjaciół, twój ojciec jest w porządku, nawet jeżeli trochę zabobonny. Radzisz sobie nieźle w szkole – nie musisz się za bardzo przykładać. Masz mnóstwo swobody. Kochasz wszystko, co mechaniczne.

 

Pewnego dnia pojawia się córka najlepszego przyjaciela twojego taty. Jest naprawdę ładna, w bezpretensjonalnym, naturalnym stylu, ale co ważniejsze, natychmiast czujesz, że nadajecie na tych samych falach. Duchowe pokrewieństwo. Bella zostawia swoich znajomych, wydaje się być kompletnie pochłonięta każdym twoim słowem. Z miejsca się zakochujesz, ale wiesz, że to nie twoja liga. Ona trzecioklasistka, ty pierwszak – marzenia. “Może kiedyś”, mówisz sobie.

 

Oczywiście, jesteś teraz bardzo zainteresowany wszystkim co twój tata mówi o Charliem. Naciskasz, żeby pogodził się z nim w całej tej sprawie Cullenów. W twoim wyobrażeniu to Billy się myli. Nakłaniasz go do przeprosin, w końcu się zgadza. Jedzie pod pozorem oglądania meczu, a ty, oczywiście, podłączasz się. Ktoś musi prowadzić. (Wiesz, że nikogo nie oszukasz – Billy przejrzał cię na wylot).

 

Widzisz Bellę z chłopakiem, w świetnym wozie. (Samochód był pierwsza rzeczą jaką zauważyłeś. Ktoś włożył w niego kupę pracy – nic seryjnego. Jesteś pod wrażeniem). Jesteś też na tyle pewny swej męskości, by przyznać, że facet to prawdziwy przystojniak. Wyostrzona sytuacją percepcja pozwala ci stwierdzić, że iskrzy między nimi. Wzdychasz – od początku wiedziałeś, że ktoś ją szybko poderwie. Ale zbywasz to machnięciem ręki – licealne miłości szybko przemijają. Zastanawiasz się kto to jest (znasz wszystkich w okolicy) i dlaczego twój tata tak dziwnie się zachowuje.

 

Masz okazję pogadać z Bellą i znowu jest miło. Czujesz się z nią tak swobodnie. Pytasz o chłopaka – to Cullen – czyli reakcja Billy’ego wyjaśniona. Spędzasz przyjemny wieczór z Bellą, może poza tym, że wydaje się być rozkojarzona i użyła jakiś nowych perfum. Zupełnie ci się nie podobają.

 

Wracasz do domu, a twój ojciec dostaje kręćka. Zwołuje wszystkich swoich przesądnych znajomków. Mówią mu, że to nie jego sprawa (podsłuchujesz w swoim pokoju). Zgadzasz się z nimi, ale Billy nie pyta o twoje zdanie. Ojciec uważa, że ten facet jest jakimś potworem – dosłownie! Żenujące.

 

Billy wybiera się ponownie zobaczyć z Charliem, ciągle zmartwiony Bellą. Jest pełen napięcia (zawsze mamrocze pod nosem gdy jest wzburzony) i, jak zgadujesz, uważa, że Edward łamie legendarny pakt. Zastanawiasz się, czy wspomnieć, że opowiedziałeś Belli całą tę historię, ale chyba by cię rozerwał na strzępy, więc milczysz.

 

Znowu widzisz Bellę z chłopakiem. Nie ma wątpliwości, że to jej chłopak – całuje ją w szyję, zanim wchodzi do domu. Billy nieomal dostaje zawału. A, tak – wampiry. Rany, staruszek zamierza upokorzyć was oboje. Zastanawiasz się, czemu chłopak Belli ciągle siedzi w aucie...

 

Jesteś smutniejszy niż przypuszczałeś. Myślałeś, że zaakceptowałeś fakt, że Bella ma chłopaka, ale dowód jest bardziej dobijający niż oczekiwałeś. Różnica między podejrzewaniem czegoś, a zobaczeniem na własne oczy. Wzdychasz. Ojciec wysyła Cię do auta pod byle pretekstem – uświadamiasz sobie, że chce porozmawiać z Bellą sam na sam. Masz nadzieję, że nie zrobi z siebie głupca.

 

Życie płynie dalej. Umawiasz się parę razy z dziewczynami ze szkoły, choć to przelotne znajomości. Ciągle rozmyślasz o Belli. Chciałbyś się z nią spotkać, ale twój ojciec zidiociał w związku z Cullenami. Nie pozwala ci na wizytę, jakby miało ci się coś stać. Często wywracasz oczami.

 

Bella ucieka z domu. Jesteś wstrząśnięty, kiedy się dowiadujesz. Martwisz się o nią, nie możesz spać nocami. Nie miałeś pojęcia, że była tak nieszczęśliwa. Wściekasz się, że pozwoliłeś Billy’emu trzymać cię z dala od niej. Może mogłeś jakoś pomóc...

 

Potem Charlie dzwoni do Billy’ego – Bella miała poważny wypadek w Phoenix, wypadła przez okno, leży w szpitalu w ciężkim stanie. Wiadomość uderza cię jak obuchem. Kiedy Billy słyszy, że Bellą opiekuje się doktor Cullen błaga Charliego, żeby tam poleciał. Znowu się kłócą. Oferujesz, że pojedziesz zobaczyć co z nią, Billy wydziera się na ciebie. Wychodzisz, ale siedzisz zasępiony przed wejściem. Ojciec dzwoni do kogoś, wrzeszcząc o wojnach i paktach – nie słyszysz dokładnie przez drzwi. Udaje ci się wyłowić, że Cullenowie skrzywdzili Bellę i coś o Samie. Zastanawiasz się, czemu Sam Uley jest przedmiotem rozmowy, choć tylko przelotnie. Zbyt martwisz się o Bellę.

 

Bella ma się lepiej i wraca do domu. Umierasz z chęci zobaczenia jej – z pewnością mógłbyś przynajmniej zanieść jej jakieś kwiatki, czy cokolwiek. Ale Billy nie pozwala, w dodatku wszyscy są po jego stronie i nikt nie chce pożyczyć ci samochodu. Nie możesz uwierzyć, jak bardzo ta bzdura z wampirami wymknęła się spod kontroli.

 

Nagle Billy zmienia front. Chce żebyś porozmawiał z Bellą. Ale chce też, żebyś jej zepsuł bal absolwentów. Jesteś rozdarty. W końcu przekupuje cię, no i naprawdę chcesz ją zobaczyć. Idziesz. Bella wygląda tak pięknie. Brniesz przez kłopotliwą wiadomość Billy’ego, ale ku twojej uldze dziewczyna śmieje się z niej razem z tobą. Widzisz, jak patrzy na Edwarda Cullena i rozumiesz, że jest zupełnie poza twoim zasięgiem. Ale jesteś spokojny, bo wiesz też, że zawsze będziecie przyjaciółmi. Chcesz, żeby była szczęśliwa, a ten facet bezspornie ją uszczęśliwia. Jest ci przykro, że twój tata traktuje Cullenów tak wrogo i chciałbyś znaleźć jakiś sposób, żeby za to przeprosić. Bella znowu używa tych okropnych perfum. Zastanawiasz się, dlaczego tak je lubi.

 

Spędzasz spokojne lato w La Push. Przeważnie montujesz coś w garażu, trochę dorabiasz w sklepie, włóczysz się z Embrym i Quilem, umawiacie się na grupowe randki. Jedna dziewczyna się w tobie zakochuje, ale dla ciebie to tylko koleżanka.  Billy wciąż martwi się o Bellę, a ty nie możesz powstrzymać się, by nie słuchać uważniej, kiedy tylko wymienia jej imię. Powstaje jakaś głupia drużyna w mieście, razem z przyjaciółmi wyśmiewacie Sama i jego ekipę za ich plecami.

 

Znowu zaczyna się szkoła, wszystko idzie po staremu.

 

O pierwszej w nocy roztrzęsiony Charlie dzwoni do Billy’ego. Bella zniknęła, sądzi, że zabłądziła w lesie. Billy oferuje pomoc. Zawraca cię w połowie drogi do drzwi. Wściekły postanawiasz iść pieszo. Docierasz pod dom Charliego przed trzecią, akurat kiedy wszyscy zaczynają się rozchodzić. Mówią, że Bella śpi, żeby nie wchodzić. W środku są Sam, Jared i Paul – to sprawia, że się zmywasz. Pan Weber dostrzega, że przyszedłeś pieszo i oferuje, że cię odwiezie. To on mówi ci o wyjeździe Cullenów. Ludzie już zaczynają o tym plotkować: Edward zostawił Bellę w lesie i dlatego wpadła w tarapaty.

 

W pierwszym momencie masz mieszane uczucia. Musisz przyznać, że jesteś odrobinę zadowolony, ale starasz się z tym walczyć. To złe – Bella musi być nieszczęśliwa. Masz nadzieję, że jakoś sobie radzi.

 

Potem poznajesz szczegóły. Charlie jest zrozpaczony, dzwoni do Billy’ego po pomoc. Ale żadna z twoich sióstr nigdy nie przechodziła przez coś takiego i Billy nie potrafi wiele doradzić. Słyszysz, że Bella jest zdruzgotana, być może w katatonii, nie je, nie śpi.

 

Zaczynasz nienawidzić Edwarda Cullena. Jak mógł to zrobić komuś tak dobremu i życzliwemu? Jakim potworem musi być? Żałujesz, że kiedykolwiek chciałeś go przepraszać.

 

W dodatku doprowadza cię do szału euforia ludzi w La Push, spowodowana wyjazdem Cullenów. Naprawdę cię to wścieka. Świętują wydarzenie, które zniszczyło Bellę.

 

Czas płynie i Charlie martwi się coraz bardziej. Billy nie zakazuje ci więcej spotykać się z Bellą, ale instynktownie czujesz, że ona nie chce cię widzieć. Nie chce widzieć nikogo. Próbujesz się nie zamartwiać, ale to trudne, skoro Billy mamrocze o niej cały czas. Jak mówi Charlie, Bella jest jak zombie. Nie uśmiechnęła się ani razu, odkąd Edward zniknął.

 

Mijają miesiące. Pewnego dnia słyszysz znajomy hałas silnika. Ciężko w to uwierzyć, ale przed twoim domem, jak grom z jasnego nieba, pojawia się Bella. Jesteś rozemocjonowany, do momentu, gdy lepiej się jej przyglądasz. Wygląda gorzej niż można by sobie wyobrazić. Okropnie schudła, pod oczami ma czarne sińce. Trupioblada twarz kontrastuje z ciemnymi włosami. Wydaje się, że zaraz połamie się na kawałki. Ale patrzy na ciebie i uśmiecha się, uśmiecha naprawdę szczerze. Cieszy się, że cię widzi. To drobnostka, ale dla ciebie drobnostka najważniejsza na świecie.

 

Uważnie śledzisz to co mówi i robi, choć pilnujesz, żeby tego nie dostrzegła. Porównujesz jej zachowanie z tym, co słyszałeś od Charliego. Wspomina o motorach i od razu zapalasz się do sprawy. To coś, w czym jesteś naprawdę dobry, nie możesz się powstrzymać, żeby się trochę nie poprzechwalać. Bella wygląda na zrelaksowaną i ty też tak się czujesz. Jakby była z tobą każdego dnia minionego roku – wydaje się nierzeczywiste, że nie widzieliście się całymi miesiącami. Pasujecie do siebie, jak zawsze. Duchowe pokrewieństwo.

 

W ciągu następnych dni odkrywasz, że oprócz motoryzacji jest coś jeszcze, w czym jesteś dobry: potrafisz sprawić, że Bella czuje się szczęśliwa. Nie tak, jak to było przedtem, ale dużo bardziej, niż ostatnio. Charlie i Billy wiszą na telefonie całymi dniami i podnieca cię świadomość, że jej pomagasz. Obserwujesz, jak z każdym dniem polepsza się jej – więcej się śmieje, pasjonuje drobiazgami, które planujecie – i jesteś wdzięczny aż do szpiku kości, że możesz to dla niej robić.

 

Nie jest do końca dobrze, ale starasz się nie zwracać uwagi na jej małe dziwactwa. Wygląda, że musi się na nowo poukładać i pozwalasz jej na to, wspierasz ją, podczas gdy ona steruje.

 

Z Bellą układa się dobrze, twoje życie zmienia się w kanał z innego powodu. Embry dołącza do zwariowanych wyznawców Sama, jednocześnie boisz się o niego i jesteś wściekły. Nie rozmawia z tobą. Razem z Quilem próbujecie wymyślić o co chodzi, ale nie udaje się wam znaleźć żadnego sensu w tym wszystkim. Billy irytuje cię podejściem do sprawy Sama, w dodatku cały czas dziwnie ci się przygląda. Niepokoisz się. Opowiadasz o wszystkim Belli, uspakaja cię, że ona również sądzi, że to coś poważnego. Obejmuje cię i twoje serce o mało nie eksploduje z radości.

 

Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że się zakochałeś. Wiesz również, ze ona nie jest gotowa i nie myśli o tobie w ten sposób. Ale potrafisz być cierpliwy i trzymasz kciuki, w nadziei, że kiedyś spojrzy na ciebie inaczej. Cieszysz się, że jesteś tak wysoki, że nie wyglądasz na szesnastolatka. Mięśnie zaczęły ci się rozrastać i to nie jak u Quila dzięki hantlom, co cieszy cię jeszcze bardziej. Bella mówi, ze jesteś przystojny, czy coś w tym stylu.

 

Wybieracie się do kina razem z jej szkolnymi przyjaciółmi, ale plan nie wypala i idziecie tylko ty, Bella i Mike Newton. Łatwo wyczuć napięcie. Po chwili obserwacji odprężasz się  – ona nie lubi tego gościa. Nie czuje się z nim tak komfortowo jak z tobą. Prawie z nim nie rozmawia. Okropne filmidło zaczyna podobać ci się bardziej niż cokolwiek, co kiedykolwiek widziałeś. To ciebie Bella lubi najbardziej. Nie da się zaprzeczyć.

 

Mike’owi robi się niedobrze. Czekacie na niego z Bellą, zaczynasz czuć się naprawdę dziwnie. Pełen mocy i pewności siebie. Sam siebie szokujesz tym, co mówisz. To dzieje się samo. Bella przyznaje, że bardzo cię lubi, ale widać, że dalej opłakuje tego głupka, który ją zostawił. Przez moment wypełnia cię niewiarygodna furia na myśl, że ktoś mógł tak ją skrzywdzić. Chciałbyś go zabić. Dzikość tego uczucia zaskakuje cię i szybko starasz się je zdusić.

 

Odwozisz Bellę do domu, pełen nadziei. To musi się udać. Jesteś jedyną osobą, z którą jest szczęśliwa. Potrzebuje cię. Zrobisz wszystko co w twojej mocy, żeby dalej ją uszczęśliwiać. Obiecujesz jej to. Czujesz się świetnie. Jeszcze tylko trochę czasu...

 

Wracasz do domu, Billy znowu wpatruje się w ciebie w ten wkurzający sposób. Robisz się drażliwy, jakby całą twoją skórę nakłuwały szpilki. Wydaje ci się, że w pokoju zrobiło się za ciepło – Bella mówiła, że masz gorączkę. Ledwo możesz usiedzieć w miejscu.

 

Billy krytycznie stwierdza, że dziwnie wyglądasz i wypełnia cię ta sama, dzika wściekłość. Tym razem nie możesz jej opanować. Potężny gniew wstrząsa twym ciałem, wymyka się spod kontroli. Mała cząstka ciebie wie, że to głupia reakcja, ale furia włada resztą osobowości. Jest gorąco, jakby pokój płonął. Czujesz żar w kościach.

 

I wtedy, ku twojej zgrozie, zaczynasz trząść się mocniej, jakby całe ciało miało się rozpaść. Jesteś przerażony. Trwa to sekundę, ale to najdłuższa sekunda twoim życiu. Czujesz, że eksplodujesz, myślisz, ze umierasz.

 

Ale twoje ciało daje sobie radę – nie rozlatujesz się na kawałki. Ma nowy kształt, którego nie rozumiesz. Głową uderzasz o sufit, patrzysz w dół na Billy’ego z ogromnej wysokości.  Drgawki ustały, ale gniew trwa. Wszystko jest wciąż rozpalone, czerwone. Chcesz krzyknąć na Billy’ego, żeby wytłumaczył, ale z gardła dobywa się odrażające wycie. Robisz krok ku niemu i pokój drży. Twoje wargi cofają się, odsłaniając zęby, słyszysz warkot, chcesz potrząsnąć Billym i żądać wyjaśnienia tego, co ci zrobił. Sięgasz do niego, a zamiast twoich rąk poruszają się ogromne, uzbrojone w szpony łapy. Patrzysz na siebie i przerażony skowyt wydobywa się z twojej piersi.

 

Billy przemawia do ciebie jak do dziecka, pomału, łagodnie, mówi, żebyś się uspokoił, że wszystko będzie dobrze. Ale nie wyjaśnia co się stało – czym się stałeś. Nie wygląda na zaskoczonego, co rozwściecza cię znowu. Spodziewał się tego? Czemu cię nie ostrzegł?

 

Billy sięga do telefonu i dzwoni do kogoś. Gdy tylko słyszysz imię Sama, wybuchasz. To on za tym stoi. Potworny warkot wypełnia dom. Billy zerka przerażony, w momencie jesteś tuż przed nim, aż do bólu pragnąc kąsać. Szarpiesz się w tył i znów słyszysz swój skowyt.

 

Wtedy zjawiają się głosy w twojej głowie. Więcej niż głosy. Poza słowami możesz widzieć obrazy, czuć emocje. Natychmiast rozumiesz. Odpowiedź wyczytujesz między wierszami. Wilkołak. Jesteś potworem.

 

Najbardziej pomaga Embry. Rozpoznajesz jego głos, choć bezdźwięczny. Widzisz, jak mu ulżyło, że dołączyłeś do niego. Sam pozwala mu wyjaśniać, wyciągnąć cię rozmową z domu (Billy ułatwia, otwierając drzwi, ledwie przeciskasz przez nie barki). W lesie, za domem, po raz pierwszy widzisz innych. Są olbrzymi i potworni. Przeraża cię, ze jesteś taki sam.

 

To długa noc. Pokazują ci wszystko. Legendy i historie, które słyszałeś przez całe życie okazują się być faktami. To jak trafić do krainy Oz, gdzie wszystko nabiera kolorów, tyle, że ten nowy świat nie jest miłą krainą pełną krasnoludków. Żyjesz w filmie grozy. Jesteś jednym z potworów. Najgorsze jest wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje. Bo wampiry są także prawdziwe. I to ich wina, że zmieniłeś się w to coś. Co gorsze, nie dość, że prawdziwi krwiopijcy istnieją, twoja przyjaciółka, dziewczyna, która kochasz, sama jest zakochana w jednym z nich. Nie możesz uwierzyć, że znała prawdę, ale przekonują cię, że była w pełni świadoma. Robi ci się niedobrze na wspomnienie jak za nim tęskni.

 

Też jesteś potworem, ale nie złym. Jesteś tym rodzajem, który istnieje, żeby chronić twoją rodzinę przez złymi. Nie pociesza cię to. Zwłaszcza, kiedy mówią ci, że status legendarnego obrońcy oznacza, że nie możesz żyć normalnie z ludźmi. Jesteś teraz dla nich zbyt niebezpieczny. Za pół roku, rok – może. Musisz chodzić do szkoły, żeby nie budzić podejrzeń, ale poza tym, żadnego zbędnego ryzyka. W szkole masz skoncentrować całą energię na byciu spokojnym. Zapomnij o nauce. Tylko nikogo nie zabij.

 

Spotkania z Bellą są poza dyskusją. Gdy protestujesz, Sam pokazuje ci wspomnienia. Jakbyś tam był. Widzisz jak błaga Emily. Słyszysz odpowiedź budzącą w Samie bezrozumną furię – furię będącą znakiem rozpoznawczym i przekleństwem wilczej egzystencji. Czujesz jak się przemienia, z ręką wciąż wyciągniętą w jej stronę. Widzisz pazury rwące jej twarz. Patrzysz jak pada, nieprzytomna. Czujesz jego panikę i grozę. Tak silne, że nie może zmienić się na powrót, by jej pomóc. Myślisz, że umiera (mimo, że wiesz, że ocalała, przytłacza cię to, jesteś rozdarty bólem wspomnień). Widzisz Paula i Jareda śpieszących na pomoc, prowadzących Sue Clearwater (dyplomowana pielęgniarka – najlepszy możliwy wybór, gdy jednym z lekarzy w szpitalu jest wampir).  Sue zajmuje się Emily, podczas gdy Sam wije się w agonii, ukrywając się w lesie, wciąż niezdolny uspokoić się na tyle, by dokonać przemiany.

 

Wiesz, że mają rację, nie możesz się widywać z Bellą. Nie dotrzymasz obietnic. Zranisz ją, jak ten drugi potwór.

 

Seans wspomnień Sama dobiega końca, widzisz jak zmienić się z powrotem. Uspakajasz się w taki sam sposób jak on i odkrywasz, że znów masz swój prawdziwy kształt. Nagi i zbolały, zwijasz się w ciemności w kłębek i płaczesz, jak nie płakałeś nigdy w życiu.

Reszta jest zaskoczona. Odkrycie, jak na powrót się przemienić, zajęło im całe dnie albo nawet tygodnie.

 

Twoje nowe życie rozpoczyna się w okresie napięcia. Wampiry nie tylko są prawdziwe, ale dalej są tutaj. Nowe, nie Cullenowie. Polują w okolicy i twoim zadaniem jest je powstrzymać. Ta część ci się podoba. Całą nienawiść za to, co Edward i reszta Cullenów zrobili Belli, przelewasz w polowanie na tę parę: ciemnowłosego mężczyznę i jego rudą partnerkę.

 

Trafiacie na mężczyznę we właściwym momencie. Podążacie uważnie za wonią wampira, próbując się do niego zakraść. To zadanie Jareda, bo ma oczy jak lornetki – widzi na kilometry. Wampir zatrzymuje się na niewielkiej polanie i Jared obserwuje, jak rozmawia z Bellą. Pośpieszasz resztę, ale Sam się waha. Jesteście poza granicami wyznaczonymi przez pakt. Może to przyjaciel Cullenów? Złamał pakt morderstwami, ale nie możecie tego dowieść – nie byliście świadkami. Sam nie chce rozpoczynać wojny bez rozważenia konsekwencji. Myślisz, że jest zbyt ostrożny. Spierasz się, a kiedy staje się widoczne, że Laurent zamierza zaatakować Bellę, Sam szybko przechodzi na twoją stronę.

 

Zabicie Laurenta okazuje się łatwiejsze niż mogłeś przypuszczać. Czy dlatego że było was pięciu na jednego? Wiesz, że to nie to. Ty i Sam zrobiliście większość roboty i czujesz, że poradziłbyś sobie z pijawką sam. Może wampiry nie są tak twarde, jak każą wierzyć historie.

 

Wciąż masz przed oczami struchlałą twarz Belli. Bardziej niż czerwonooki, polujący wampir wystraszył ją twój nowy wygląd. Bez przerwy zastanawiasz się, jak sobie tłumaczy to co zobaczyła.

 

Polowanie trwa, ruda wampirzyca okazuje się być bardziej nieuchwytna. Sfora nie może zrozumieć jej pobudek, więc ciężko przewidywać jej posunięcia. I ruda jest naprawdę dobra w uciekaniu.

 

Przez wampiry w okolicy robisz się nerwowy. Wydaje się, że w końcu wszystkie zaczynają węszyć wokół Belli. W nocy patrolujesz okolice jej domu, by upewnić się, że jest bezpieczna.

 

Normalne życie zastępuje ci codzienny kierat obowiązków. Ale inni są pod wrażeniem twojej samokontroli i podczas tygodni tropienia wampira coraz bardziej zdumieni. Jesteś lepszy w kierowaniu swoimi “epizodami” (jak to nazywasz) niż którykolwiek z nich. Samowi zajęło pół roku dotarcie do punktu, w którym ty jesteś po dwóch tygodniach. Już jesteś lepszy niż Embry, Paul czy Jared. Nie cieszy cię to. Któż chciałby być najlepszym wilkołakiem?

 

Zaczynasz zastanawiać się, czy nie dasz rady zobaczyć się z Bellą. Jesteś pewien, że teraz, kiedy wiesz, czego się spodziewać, jesteś w stanie kontrolować się w jej obecności. A ona ciągle do ciebie dzwoni. Potwory w lesie bez wątpienia nią wstrząsnęły. Potrzebuje cię. Ciągle o tym myślisz. Sam ostro cię gani – nikt lepiej od niego nie wie, jak to jest popełnić błąd.

 

Nawet nie możesz z nią porozmawiać przez telefon. Cała sfora i starszyzna jest zaniepokojona twoimi wspomnieniami – tak uważali na pakt, a ty go złamałeś, chociaż nieświadomie. Ostatecznie, wampiry podpisujące pakt wyjechały, więc nie oznacza to wojny. A Bella zdaje się wierzyć tylko w jedna historię... Ale Sam wydaje rozkaz: nie wolno ci powiedzieć jej prawdy. Robi to pod postacią wilka i czujesz moc autorytetu płynącą wraz z myślami. Jest alfą i nie możesz się sprzeciwić.

 

Bella jest wytrwała, więc nie dziwi cię, kiedy widzisz ją koczującą przed twoim domem. Przekonujesz resztę, że uporasz się z jedną rozmową, że musisz to załatwić. Sam się zgadza – nie chce być zbyt autorytarny jako alfa, zwłaszcza wobec ciebie (dlaczego, to inna historia). Ostrzega, żebyś zachował spokój i nalega, żebyś powiedział cokolwiek, byle Bella trzymała się z daleka. Myśli o Emily, tego argumentu nie możesz podważyć.

 

To gorsze niż się spodziewałeś. Kiedy patrzysz w twarz Belli, czujesz się jakby ktoś wbijał ci nóż we wnętrzności. Jesteś tak samo zły jak wampir, który złamał jej serce. Masz wrażenie, jakbyś zebrał razem całą nadzieję i radość, swoją i jej, i zmiażdżył własnymi rękoma. Parę razy gniew się wzmaga – zaczynasz się trząść, ale kontrolujesz to. Najbliżej wybuchu jesteś kiedy broni wampirów. Jak może myśleć o nich cokolwiek dobrego, zwłaszcza po tym co jej zrobili? Jakby fakt, że są wampirami nie wystarczał...

 

A potem obwinia siebie – myśli, że zrobiła coś nie tak i dlatego tak ją traktujesz. Prawie cię błaga. Nienawidzisz się za to, co jej robisz. Uciekasz, przeobrażasz się kiedy tylko znikasz z pola widzenia, żeby znowu nie płakać jak za pierwszym razem.

 

Popołudnie zdaje się nie mieć końca. Rzygać ci się chce Embry'ego próbami pocieszenia, rzygać Sama akceptacją dla tego co zrobiłeś. Gorzko myślisz, czy nie zostawiłeś dziś Belli blizn tak prawdziwych jak te Emily. Zmieniasz się w człowieka, żeby uciec od nich wszystkich i rozmyślasz cały wieczór. Wychodzisz z domu by uciec od Billy’ego, jest tak samo denerwujący jak reszta.

 

Uświadamiasz sobie, że chociaż Sam zabronił ci mówić Belli prawdę, bezpośrednio nie zakazał ci się z nią widywać. Wiesz, że to mocno naciągane, ale nie możesz znieść myśli o zostawieniu jej w przekonaniu, że nie chcesz być jej przyjacielem. Musisz przeprosić, znaleźć sposób żeby to odkręcić.

 

Jedziesz motocyklem, ukrywasz go na innej ulicy. Dostajesz się do jej pokoju i zaskakuje cię gniew Belli. Poza tym, wygląda strasznie – prawie tak źle, jak za pierwszym razem. Oczy ma zaczerwienione, jest zapłakana. Widząc to, znowu się nienawidzisz. Chcesz wyjaśnić, ale rozkaz Sama cię powstrzymuje.

 

Próbujesz przynajmniej uświadomić jej wyraźnie, jak ważna jest dla ciebie i że rozłąka nie jest twoim wyborem. Podczas rozmowy dociera do ciebie, że to był zły pomysł. Niczego nie naprawisz. Nie możesz, dopóki ona nie zrozumie. Gdyby tylko pamiętała wszystkie historie z tamtego dnia...

 

Uświadamiasz sobie, że przecież ona już wie, co chcesz jej powiedzieć. Starasz się, żeby sobie przypomniała, ale jest na wpół śpiąca i skołowana. Jesteś pełen nadziei i napięcia równocześnie. Przypomni sobie? Skojarzy fakty? A jeżeli tak, to co sobie pomyśli? Przestraszy się i odrzuci cię? Taka możliwość doprowadza cię do szaleństwa. Była w stanie zaakceptować wampira... Obrzydliwe.

 

Zdajesz sobie sprawę, że jak tylko się przemienisz, Sam i reszta dowiedzą się o twoim wybryku. Masz nadzieję, że uda ci się trzymać ich z dala od twojej głowy, dopóki Bella nie rozwiąże zagadki. Jadąc do domu, obiecujesz sobie zachować spokój, cokolwiek by się nie działo.

Kiedy budzisz się rano, Billy mówi, że Bella zaglądnęła i że czeka na ciebie na plaży. Jesteś podekscytowany i pełen obaw. Musiała to poskładać razem. Mogła zwyczajnie zadzwonić. Czyżby rzeczywiście była w stanie zaakceptować czym jesteś?

 

Wtedy dochodzisz na plażę i widzisz jej twarz. Przestraszoną i niespokojną. Z całej postawy widać, że nie godzi się z twoim nowym życiem. Rozwściecza cię to. Całą energię musisz skupić na pozostaniu człowiekiem. Oskarżasz ją o hipokryzję, a kiedy wyjaśniacie nieporozumienie, czujesz wszechogarniającą ulgę. Dalej boli, kiedy widzisz jak broni swoich wampirów, ale przynajmniej jej akceptacja obejmuje również ciebie. Znowu jesteś pełen nadziei. Może uda się przebrnąć przez ten chaos i będziecie razem.

 

To wielka ulga, móc z nią otwarcie rozmawiać. Zaskakuje cię, że wie o obcych wampirach dużo więcej niż sfora i przeraża, że to ona jest celem rudej. Chcesz szybko pogadać z resztą: potrzebujesz porządnego planu ochrony Belli. Robisz się zawzięty na myśl, że ktoś chce ją skrzywdzić. Po raz pierwszy cieszysz się, że jesteś wilkołakiem. To koszmarne, ale dzięki temu możesz chronić Bellę. Nagle okazuje się, że warto być potworem.

 

Zwołujesz sforę. Jesteś pewny swojej samokontroli i zapominasz wziąć poprawkę na innych. Paul reaguje mocniej niż się spodziewałeś. Musisz się zmienić tuż przed Bellą by ją ochronić i nie masz szans zobaczyć jej reakcji. Najważniejsze to odciągnąć Paula. Na szczęście z każdym dniem jesteś większy i silniejszy. Bez trudu spychasz go w las. Szybko dołącza do was Sam i rozkazuje Paulowi uspokoić się. Wyjaśniasz plany rudej wobec Belli – nie zajmuje to wiele czasu, gdy używa się myśli, tak jak wy. Mimo, że Sam docenia wagę i użyteczność tych informacji, chwilę się na tobie wyżywa. Podkreśla, na jakie niebezpieczeństwo naraziłeś dziś Bellę, zaraz potem obrywa Paul, za bycie tym niebezpieczeństwem. W końcu przypomina, że cię rozumie, a relacje waszej trójki osiągają nowy poziom. Lepszy, niż kiedykolwiek wcześniej, jak zauważasz. Odkrywasz, że łatwiej ci się odnaleźć teraz,  kiedy pomagacie Belli.

 

Zadziwiające, jak szybko rzeczy wracają do normy, kiedy jednocześnie wszystko jest inne i groźne. To Bella jest kluczowym elementem, utrzymującym wszystko w równowadze. Śpisz parę godzin w nocy, ale większość czasu biegasz po lesie z Samem lub Embrym, szukając śladów powrotu rudej wampirzycy. Gdy akurat nie wypada twoja kolej, spędzasz z Bellą tak dużo czasu, jak tylko możesz. Wasza przyjaźń osiągnęła nowy poziom zażyłości. Znacie wszystkie swoje sekrety i to zmienia więcej niż myślałeś. Jesteś oszołomiony ogromem jej samotności w czasie załamania. Dalej przeszkadza ci, jak bardzo rozpacza za Cullenami. Nie potrafisz dostrzec różnicy pomiędzy nimi, a zagrażającą jej rudowłosą pijawką, ona tak. Niewątpliwie boi się tego wampira. Próbujesz ją uspokoić. I cieszysz się, że dłużej nie musi zmagać się z tym sama.

 

Boisz się zostawiać Bellę, gdy jesteś na patrolu. Martwisz się, gdy twój plan zapewnienia jej odrobiny rozrywki – by wyrwać ją z nieustającego napięcia – zakłóca Victoria. Podejmuje dość niemrawą próbę wtargnięcia na wasze terytorium. To budzi twoje podejrzenia i kiedy znika w wodzie, obawiasz się, że ma inny plan. Razem z Jaredem i Embrym wracacie pędem wzdłuż wybrzeża, sprawdzając, czy nie próbowała wyjść na brzeg. Nie natykacie się na jej trop aż do La Push. Embry i Jared kontynuują, ale ty chcesz sprawdzić co u Belli. Żeby mieć pewność, że ruda was nie przechytrzyła.

 

Belli nie ma na plaży, tak samo rudej, czy kogokolwiek innego. Trzymasz się za linią drzew, chociaż  paskudna nawałnica powoduje, że i tak nie ma nikogo, kto mógłby cię zobaczyć. Jej pick-upa nie ma przed twoim domem. Początkowo myślisz, że pojechała do siebie, ale świeże ślady opon prowadzą w przeciwną stronę. Kiedy znajdujesz wóz porzucony na drodze obok klifów, przypominasz sobie co jej obiecałeś. Skoki. W tym momencie dobiega cię daleki krzyk Belli, cichnący w miarę spadania.

 

W sekundę wbiegasz na klif. W dole nic nie widać – fale się załamują, nie ma śladu niedawnego uderzenia. Rzucasz się z krawędzi, nurkując nosem w ciemną wodę.

 

Morze jest wzburzone. Czujesz, jak dużo sił wkładasz, by przez nie płynąć i wiesz, że Bella nie ma ich tyle. Żaden człowiek nie jest tak silny, by walczyć z takim prądem.

 

Nerwowo szukasz, przeczesujesz wodę ostrym wzrokiem wilkołaka. W końcu dostrzegasz coś połyskującego biało – jej ręce bezowocnie walczące z falami. Jesteś pod wodą, prawie bez powietrza, mocno spanikowany. Nikt inny nie byłby w stanie zrobić tego w takich okolicznościach, nawet Sam, ale ty koncentrujesz się i zmuszasz do powrotu do ludzkiej formy. Łapiesz Bellę i wyszarpujesz ją na powierzchnię.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl