Jaspers - Rozum i Egzystencja (www.cuwroclaw.blogspot.com), Biblioteka Konesera

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

47

 

ROZUM I EGZYSTENCJA

Jaspers

 

 

 

Wykład pierwszy

 

RODOWÓD WSPÓŁCZESNEJ SYTUACJI FILOZOFICZNEJ

(HISTORYCZNE ZNACZENIE KIERKEGAARDA I NIETZSCHEGO)

 

 

    1. Historyczne przyponmienie. — Sytuacja współczesna

    2. Kierkegaard i Nietzsche

 

     Wspólne [cechy] ich myślenia: kwestionowanie rozumu;

podejrzliwość w stosunku do człowieka nauki; podejrzli­wość w stosunku do systemu; byt jako byt zinterpretowa­ny; maska; byt sam; uczciwość; ich własny czytelnik.

     Rzeczywistość ich myślącej egzystencji, [tj-] epoka; zadanie epoki; dostrzeżenie substancjalnej przemiany w istocie człowieka; nowoczesność pokonana: l) bezgraniczna reflek­sja; 2) parcie do źródeł; 3) ostoja w transcendencji. — Bycie wyjątkiem.

Sposób, w jaki pojmują siebie samych: [w obawie] przed pomyleniem [ich z kimś innym]; ich samoświadomość;

.świadomość własnego bytu nieudanego, bytu wyjątkowego, samotności; Opatrzność i przypadek; taniec; unikanie pro­rokowania. — Czyn.

    3. Znaczenie sytuacji filozoficznej ukształtowanej przez Kierkegaarda i Nietzschego. Dwuznaczność obydwu. Pogmatwane [ścieżki] ich oddziaływania. Zadanie filozofowania w od­niesieniu do nich. Pytanie: co dalej? — Problem, który w tej sytuacji rodzi się dla nas: rozum i egzystencja.

 

       To, co rozumowe, nie daje się pomyśleć bez czegoś innego, czegoś nierozumowego; podobne i w rzeczywistości nie występuje oddzielnie. -Pytaniem- jest tylko, w jakiej postaci ukazuje się to, co nierozumowe, jak mimo wszystko się ostaje i w jaki sposób można je uchwycić.

     Dla filozofowania właściwe jest następujące dąże­nie: pochwycić to, co nierozumowe, i to, co sprzeczne z rozumem; formować je za pomocą rozumu [tak, aby] je przekształcić w jakiś rodzaj rozumu, a w końcu wykazać jako coś identycznego z rozumem: cały byt winien stać się porządkiem i prawem.

Ale sprzeciwia się temu 'poczucie rzetelności, albo przekorna wola. Uznają one i bronią tego, co nierozumowe, i co [jako takie] nie daje się przezwyciężyć.

     Dla wiedzy [ukrywa się] ono w nieprzeniknioności każdego Tu i Teraz; w materii jest tym, co rozumna forma jedynie otacza, nie trawi; zawiera się w rze­czywistym świecie (Dasein) "l, który jest taki, a nie inny, podlega takim, a me innym prawidłowościom, jakich my doświadczamy; jest w treściach wiary opar­tej na religijnym objawieniu. Również wszelkie filo­zofowanie zmierzające do roztopienia bytu w czystej rozumności mimo woli zachowuje to, co nierozumowe, które wtedy sprowadzałoby się czy to do pozostałości jakiejś obojętnej materii, czy do jakiegoś pierwotnego faktu, czy też do jakiegoś pierwszego impulsu, albo przypadku.

Możliwości wiedzy przejmuje we władanie mola. Rodzi się walka za i przeciw rozumowi. Pragnieniu spokoju, [jaki przynosi] jasność czystego, przejrzyste­go rozumu, przeciwstawia się chęć, by zniszczyć ro­zum, nie tylko wskazać jego granice, lecz go ujarz­mić. Powstaje chęć, by poddać się jakiejś niepojętej. ponadzmysłowości, która wszakże wdziera się wyzy­wająco w świat za sprawą wypowiadanych przez ludzi zdań; albo chęć poddania się naturalnemu charak­terowi (Sosem) popędów i namiętności, bezpośrednio­ści tego, co jest tu już obecne. Ale przecież te różne dążenia, wraz z przynależącym do nich filozofowaniem, przekłada się na wiedzę o tym, co nierozumowe: po­grążając się w tym, co nierozumowe, sprzeczne z ro­zumem, ponadrozumowe wyraża się w formie wiedzy o nim. Nawet najradykalniejszy opór wobec rozumu zawiera jeszcze jakieś minimum rozumności.

     Po to, by pokazać, jak w podstawie wszelkiego my­ślenia dochodzi do głosu, samo w sobie wieloznaczne, oddzielenie rozumu i nie-rozumu, należałoby przed­stawić historię filozofii w oparciu o jedną zasadę, Która jest w niej wciąż obecna. Przypomnijmy kilka wy­branych punktów:

     Już dla Greków uobecniał się, w sposób mityczny, ów problem bytu Jasność greckich bogów otaczała, jako granica ich wiedzy i mocy, wzniosła niepojętość Mojry.

     Większość filozofów mimochodem, choć w sposób znaczący, dotyka tego, co dla ich rozumu jest niedostępne:

     Sokrates, przed podjęciem działania, słyszał glos ta­jemniczego Daimoniona, który mu je odradzał.

Platonowi znane jest szaleństwo, które jako choroba jest niedostatkiem rozumu, ale jako rezultat działania boskiego jest czymś więcej, dzięki czemu poeci, ko­chankowie, filozofowie uzyskują ogląd bytu.

     Zdaniem Arystotelesa, w łańcuchu ludzkich spraw szczęście osiąga się wprawdzie poprzez rozumny na­mysł, ale nie wyłącznie, [gdyż] przytrafia się ono tak­że na przekór obliczeniom i poza nimi. Dla Arysto­telesa istnieją ludzie kierujący się zasadą lepszą .niż; rozwaga rozumu, są oni alogiczni i wydaje się, że ich przedsięwzięcia udają się im na przekór rozumowi i bez niego.

     Te przykłady sąsiadują z ogólną formą greckiego myślenia, które przeciwstawia bytowi — pozór (Parmenides), temu, co istniejące — pustkę (Demokryt), bytowi istniejącemu naprawdę — niebyt (Platon), for­mie.— materię (Arystoteles).

     Na gruncie chrześcijaństwa przeciwieństwo rozumu i nie-rozumu rozwija się jako przeciwieństwo rozumu i wiary, [tkwiące] w głębi duszy poszczególnego czło­wieka: to, co niedostępne rozumowi, rozpatruje się już nie : tylko jako coś innego, lecz ono samo staje się objawieniem tego, co wyższe. W dociekaniach nad światem to, co nięrozurnowe, nie oznacza już ślepego przypadku, ciemnego chaosu, czy też jakiejś niezwyk­łej, przewyższającej rozum zasady, lecz jest czymś wszechobejmującym jako Opatrzność. Wszystkie głów­ne prawdy wiary, racjonalnie niepojętej, dają się wy­razić tylko w antynomiach pozostających w sprzecz­ności ; z rozumem; każda przekonywająca rozum jed­noznaczna interpretacja wiary staje się herezją. ;

     Natomiast w wiekach nowożytnych za sprawą Kartezjusza i jego następców nastąpiło radykalne ugrun­towanie rozumu na sobie samym, a w każdym razie [dotyczyło to] filozoficznych rozmyślań nad bytem, które prowadził pojedynczy człowiek na własny użytek. O ile jeszcze Kartezjusz pozostawił nietkniętym społeczeństwo, państwo, Kościół, to w przyszłości ukształtowała się już postawa Oświecenia: dzięki te­mu,' o czym prawomocnie myślę i co poznaję w ba­daniu empirycznym, mogę uzyskać prawidłowe urzą­dzenie świata. Poznanie rozumowe pojmowane ; jako bezzałożeniowe, powszechnie ważne, stanowi dostatecz­ną podstawę ludzkiego życia w ogóle. Ta filozofia rozumu — czy zaklasyfikuje się ją jako racjonalizm, czy jako empiryzm — od początku natrafiała na koatruderzenie ze strony ludzi, którzy sami będąc na wskroś przeniknięci ową rozumnością, dostrzegali zarazem jej granicę i widzieli coś innego, od czego zależy to, co poprzedza wszelki rozum i co jego samego dopiero umożliwia i spaja. Przeciwko Kartezjuszowi występu­je Pascal, przeciwko Kartezjuszowi, Hobbesowi, Grotiusowi — Vice, przeciwko Locke'owi, Leibnizowi, Spinozie — Bayle.

     Filozofowanie XVII i XVIII wieku wydaje się prze­biegać w [ramach] tej wielkiej antytezy. Ale myśliciele stali naprzeciw siebie nieprzejednani, myśli przeciw­stawiały się sobie wykluczając się nawzajem.

     Odmienną od tego świata myśli była zadziwiająca próba filozofów niemieckiego idealizmu, którzy wi­dząc w samym rozumie coś wiece niż rozum, chcieli doprowadzić do pojednania. Przekraczając wszystkie dotychczasowe możliwości, filozofia niemiecka w swym najlepszym okresie rozwinęła, niezależnie pod wzglę­dem historycznym, pewne pojęcie rozumu, które w [myśli] Kanta dato nowy punkt wyjścia, potem za sprawą Hegla zagubiło się w fantastycznej budowli, ale też i na nowo wydostało się już w [myśli] Fichtego i Schellinga.

     [Kiedy] spoglądamy na myślenie tysiącleci, wydaje się nam, że w każdym czasie — chociaż zawsze to in­ne towarzyszy rozumowi — to, co nierozumowe, w ruchu pojmowania rozumowego albo ulega przekształ­ceniu w rozum, albo [jako pozostające] na swoim miej­scu zostaje uznane za granicę, albo z kolei w swoim oddziaływaniu (Auswirkung) przejęte i ograniczone przez rozum, albo też doświadczone i rozwinięte jako źródło jakiejś nowej, lepszej rozumności.

     Wydaje się, jakby u podstaw myślenia tych czasów w całym [ich] niepokoju tkwił jeszcze spokój rozumu, którego nigdy nie zakwestionowano w sposób całko­wity i radykalny. Przecież cała świadomość bytu za­sadzała się ostatecznie albo na rozumie, albo na Bogu. Wszelkie powątpiewania otacza jeszcze niewątpliwa oczywistość; albo też stanowią one na wskroś indy­widualne wyłomy, pozbawione historycznego oddzia­ływania, które nie osiągnęły własnego samozrozumienia. Wszystkie działania .skierowane przeciw rozum­ności są na podobieństwo jakiegoś odległego grzmotu, który zapowiada burzę — już mogłyby się rozszaleć, ale jeszcze wstrzymują się.

     Tak oto wielka historia filozofii zachodniej od Parmenidesa i Heraklita aż po Hegla może się jawić jako jakaś ciągnąca się w czasie i zamknięta jedność. Jej wybitne postacie przetrwały w tradycji jeszcze do dzisiaj i, by zapobiec upadkowi filozoficznego myśle­nia, wskrzesza się je jako prawdziwe zbawienie filozofii. Od stuleci poszczególni filozofowie na zmianę stają się przedmiotem szczegółowych studiów, a ich poglądy poddaje się rekonstrukcji Całokształt teorii, które zrodziły się w przeszłości, to znaczy ich frag­mentów, zna się [dzisiaj] być może lepiej, niż znał go którykolwiek z dawniejszych filozofów. Ale świado­mość przemiany w zwykłą wiedzę o teoriach i dzie­jach, oderwania się od życia samego i od prawdy, w którą faktycznie wierzono, uczyniła tę tradycję wątpliwą również w ostatnim znaczeniu — jak wspa­niałą by ona była i jak wiele satysfakcji by przynosiła w przeszłości i dzisiaj — jeśli mianowicie z jej pomocą miałoby się już uchwycić prawdę filozo­fowania, albo wręcz zawrzeć w niej.

     W rzeczywistości człowieka Zachodu niepostrzeże­nie zdarzyło się coś niesamowitego: upadek wszelkich autorytetów, radykalne rozczarowanie [dotyczące] peł­nej pychy ufności w rozum, zerwanie więzi, które zda­je się czynić możliwym wszystko, po prostu wszystko. Używanie dawnych terminów robi wrażenie stosowa­nia jakiejś przezroczystej zasłony, która stara się za­kryć przed naszym przerażonym wzrokiem siły chao­su gotowe wybuchnąć w każdej chwili. Potrwa to je­szcze przez jakiś czas, choć nie posiada żadnej innej siły poza mamieniem. Namiętne przywoływanie tych słów i teorii, ocenione prawdziwie i rzetelnie, nie wy­daje się przynosić zamierzonego efektu, pozostając bez­silnym wołaniem. Filozofowanie, które jest autentycz­ne, musiałoby sprostać nowej rzeczywistości i samo [umieć] się w niej znaleźć.

     Współczesną sytuację filozoficzną wyznacza potęgu­jące się wciąż znaczenie dwóch filozofów, Kierkegacirda i Nietzschego, którzy nie byli doceniani za swego życia, a także potem długo jeszcze nie zajmowali zna­czącego miejsca w historii filozofii. Podczas gdy po Heglu znaczenie wszystkich innych filozofów w po­równaniu z nimi [dwoma] stopniowo malało, to oni, w gruncie rzeczy już bezspornie, stają dzisiaj jako na­prawdę wielcy myśliciele swej epoki, czego dowodzi zarówno ich oddziaływanie, jak i opozycja przeciw nim. Dlaczego są oni filozofami, których niepodobna już ignorować w naszych czasach?

W sytuacji zarówno filozofowania jak i rzeczywistego życia człowieka Kierkegaard i Nietzsche występu­ją jako wyraz przeznaczenia, którego jako takiego wówczas nikt jeszcze nie dostrzega — poza jakimiś przeczuciami pojawiającymi się przez chwilę i szybko znowu ulegającymi zapomnieniu — ale ono już roz­poznaje w nich siebie.

     Pytanie, na czym właściwie polegałoby to przezna­czenie, do dziś pozostaje otwarte; wprawdzie odpo­wiedzi na nie, nie otrzymamy porównując obu myśli­cieli, jednakże samo pytanie stanie się dzięki temu wyraźniejsze i pilniejsze. Porównanie jest tym waż­niejsze, że nie miało miejsca oddziaływanie jednego "filozofa na drugiego, a także dlatego, że ich odmien­ność jeszcze bardziej uwydatniła to, co wspólne. Albo­wiem ich pokrewieństwo, na tle którego odmienność ta może jawić się jako drugorzędna, jest w całości ich drogi życiowej i aż po szczegóły ich myślenia tak przekonywające, że wydaje się wydobywać istotę nie­uchronności sytuacji duchowej ich stulecia. Za ich sprawą nastąpiło w zachodnim filozofowaniu jakieś drgnięcie, którego znaczenia nie da się jeszcze w pełni ocenić.

     Wspólne im obu jest ich myślenie i ich ludzki byt, które pozostają w nierozerwalnym związku z tym wie­kiem, i tak rozumieją je oni sami. Zatem to, co dla nich wspólne, chcemy uprzytomnić po pierwsze, w ich myśleniu, po drugie, w rzeczywistości ich myślącej eg­zystencji, po trzecie, w sposobie ich somorozuwania.

     Ich myślenie tworzy nową atmosferę. Przekraczają oni wszystkie granice, które jeszcze przed nimi były oczywiste. Wygląda to tak, jakby w myśli nie cofali się już przed niczym. Wszystko, co istnieje, niejako pożera w zawrotnym tempie ssąca siła: u Kierkegaar­da siła odpychającego świat chrześcijaństwa, które jest jak nicość i ujawnia się tylko w zaprzeczeniu (w ab­surdzie, byciu męczennikiem) i w decyzji negatywnej;

     u Nietzschego — siła próżni, z której z rozpaczliwą gwałtownością ma się narodzić nowy byt (wieczny po­wrót i odpowiadająca mu dogmatyka Nietzschego).

     Obydwaj z głębi egzystencji podali w wątpliwość rozum. Nieprzerwany opór względem samego rozumu, [prowadzony] na tak wysokim poziomie faktycznie zre­alizowanych możliwości myślowych, nie był jeszcze nigdy tak radykalny. To kwestionowanie nie wyraża nigdzie wrogości wobec rozumu — przeciwnie, oby­dwaj usiłują na nieskończonej drodze przyswoić sobie wszystkie rodzaje rozumności; nie stanowi ono filo­zofii uczucia — ponieważ obydwaj ustawicznie dążą do pojęcia jako wyrazu; tym bardziej nie jest to dog­matyczny sceptycyzm, przeciwnie — cale ich myśle­nie kieruje się ku właściwej prawdzie.

     Nie [tworzą] oni teorii, głównego stanowiska, obra­zu świata, lecz nowej całościowej postawie człowieka myślącego nadają niedoścignioną pod względem du­chowym postać, w której w ciągu całego życia reali­zują powagę filozofowania. [Przeprowadzają] to w me­dium nieskończonej refleksji, której towarzyszy świa­domość, że jako refleksja nie może ona sięgać pod­stawy. Ich istoty nie da się opisać za pomocą jakiegoś szczegółu, nie można z ich [myślenia] wywieść ani ja­kiejś określonej teorii, ani pojedynczego i ustalonego wymagania.

     Obu, świadomym swej prawdy, wydaje się podej­rzana ta prawda w jej bardziej naiwnej postaci, jaką prezentuje wiedza naukowa. Nie wątpią w metodyczna poprawność 'pojmowania naukowego. Ale w Kierkegaardzie budzą zdziwienie uczeni profesorowie; zwy­kle żyją i umierają w iluzji, że nadal będzie tak samo i gdyby dane im było żyć dłużej, wtedy w ciągłym, niezakłóconym procesie ich 'pojmowanie wzrastałoby coraz bardziej; nie osiągają tej dojrzałości, w której nadchodzi punkt krytyczny, gdy następuje zmiana, gdy nabiera znaczenia to, by odtąd w pogłębiającym się rozumieniu coraz wyraźniej uświadamiać sobie, że jest coś, czego nie da się zrozumieć. Dla niego najstraszniejszy sposób życia [polega na] oczarowaniu całego świata własnymi odkryciami i własną przenikliwością, na wyjaśnianiu całej natury i niezrozumieniu siebie samego. Nietzsche jest niestrudzony w destrukcyjnej analizie typów uczonych, którzy nie rozumieją właś­ciwego sensu swej pracy, nie potrafią być sobą, a mi­mo to są przekonani, że za pomocą swej, w końcu znikomej, wiedzy uchwycili byt sam.

     Całkowite kwestionowanie każdej rozumności za­mykającej się w sobie, jako [niezdolnej do] komuni­kowania prawdy, czyni z obydwu radykalnych prze­ciwników „systemu", tzn. tej postaci filozofii, w któ­rej występowała ona przez tysiąclecia, a która w ide­alizmie niemieckim osiągnęła szczyt świetności. Sys­tem oznacza dla nich odejście od rzeczywistości, toteż jest kłamstwem i ułudą. Kierkegaard uważa, że świat (Dasein) może stanowić system dla Boga, ale nie dla jakiegoś egzystującego ducha; system i byt skończo­ny wzajemnie sobie odpowiadają, lecz świat jest czymś wręcz przeciwnym6. Filozof [tworzący] system jako człowiek przypomina kogoś, kto buduje zamek, ale sam mieszka obok w szopie: ta dziwaczna istota sama nie żyje w tym, co wymyśla — a przecież idee jakiegoś człowieka muszą być budowlą, którą on zamiesz­kuje, w przeciwnym bowiem razie tkwi w tym jakaś przewrotność7. Wciąż od nowa i nieubłaganie staje zasadnicze (pytanie filozofii: czym jest ona sama i czym jest nauka. Nietzsche chce bardziej wątpić niż Kartezjusz. W Heglu dostrzega chybioną próbę poszerzenia zasięgu rozumu, gotycką niebosiężność. Dążenie do systemu oznacza dla niego brak rzetelności10.

Teraz zaś to, co miałoby być ową właściwą wiedzą, wyrażają obydwaj w ten sam sposób. Dla nich jest ona wyłącznie interpretacją [Ausiegung]. Także swoje własne myślenie pojmują jako interpretowanie.

Ale interpretacja nie ma końca. Dla Nietzschego świat podlega nieskończonym interpretacjom. Dla ...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl