Jasne strony pesymizmu. Skończmy z terrorem pozytywnego myślenia, FELIETONY

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Jasne strony pesymizmu. "Skończmy zterrorem pozytywnego myślenia"Olga Woźniak09.01.2015Mentalna smuga cienia jest wstydliwa niczym brud za paznokciami. Zapanował kult pozytywnego myśleniaChroni przed lekkomyślnymi inwestycjami, ryzykownym zachowaniem,pobudza kreatywnośd. Czarnowidztwo może uratowad życie- Myślałam, że się wygłupiasz - powiedziała mi niedawno bliska koleżanka. - Ale im dłużejcię znam, tym coraz wyraźniej widzę, że ty naprawdę jesteś pesymistką! - w jej głosiepobrzmiewało niedowierzanie.No więc jestem. Choć, trzeba przyznać, nie jest łatwo przyznać się do tego w świeciezdominowanym przez imperatyw pozytywnego myślenia.Kiedy Norman Vincent Peale, protestancki pastor i kaznodzieja, w 1952 roku wydał książkę"Moc pozytywnego myślenia", przez 186 tygodni utrzymywała się na szczycie bestsellerów"New York Times'a". Sprzedano jej 5 mln egzemplarzy. Z tą jednak chwilą pesymizm musiałzejść do podziemia. Mentalna smuga cienia stała się wstydliwa niczym brud za paznokciami,a publiczne przyznanie się do naturalnego sceptycyzmu zaczęło być wyznaniem na miaręobyczajowego coming outu. Pesymiści zaczęli być terapeutyzowani, a ci, którzy nie dali siępozytywnie znaturalizować, przechodzili leczenie farmakologiczne.No więc ja bym chciała powiedzieć: dość. Moją fatalistyczną naturę chcę uznać za wartość,bez której nie byłabym tym, kim jestem. Optymizm spłaszczyłby mój odbiór świata. Chcę gowidzieć w lekko szarawym kolorze. Lubię czerń.Postanowiłam więc ująć się za marudami. Czy nauka nie znajduje dla nich żadnegopocieszenia? Społecznej roli, w której mogliby się poczuć przydatni i spełnieni?Tak! Dość sztucznych uśmiechów przed lustrem. Oto kilka krzepiących wieści dlawszystkich, których szklanki są zawsze w połowie puste.Żyli długo, nieszczęśliwiePo pierwsze więc, czeka nas długie, nieszczęśliwe życie. Badacze z niemieckiegoUniwersytetu Erlangen-Nuremberg sprawdzili to na grupie dość sceptycznych staruszków.Odkryli, że starsi ludzie, którzy mieli zawsze niezbyt wysokie oczekiwania wobec swojegożycia i nie spodziewają się po nim wiele dobrego, przeżyją w zdrowiu dłużej niż ichrozentuzjazmowani znajomi.Zespół badaczy pod kierownictwem dr. Friedera R. Langa przeanalizował dane zebrane wlatach 1993-2003 podczas niemieckiego panelowego badania socjo-ekonomicznego.Przepytano podczas niego około 40 tys. ludzi w wieku od 18 do 96 lat. Podzielono ich na trzygrupy wiekowe. Pytano wszystkich, jak satysfakcjonujące życie prowadzą i czegospodziewają się w przyszłości. Pięć lat później odkryto, że w najstarszej grupie 43 proc. ludzinie doceniło przyszłości, 25 przewidziało ją właściwie, a 32 proc. przeceniło wrażenia, któreprzyniesie przyszłość. W najmłodszej grupie wyniki były odwrotne.Starsi ludzie patrzą na świat może z nieco większym sceptycyzmem wynikającym zdoświadczenia. A może też mniejsza liczba optymistycznych staruszków wynika z tego, żemłodzi, zbyt entuzjastyczni ludzie częściej wikłają się w niebezpieczne sytuacje, postępująnieostrożnie i nie dożywają późnej starości.Pesymizm wiąże się w końcu z ostrożnością. Jest nawet taka strategia radzenia sobie zproblemami, którą psychologowie określają mianem "pesymizmu obronnego". Zakłada onaprzewidywanie rozmaitych potencjalnych przeciwności losu, które mogą nam przeszkodzić wosiągnięciu celu. Wymyślanie ich pozwala dobrze się przygotować do nieoczekiwanychniespodzianek. A jak wszystko pójdzie nadspodziewanie dobrze? Co to będzie za przyjemnaniespodzianka! W ten sposób oszczędzamy sobie niepotrzebnych frustracji i rozczarowań.Technicy znają to postępowanie pod hasłem "pesymizacja". Projektując niektóre urządzenia,zakłada się, że wiele rzeczy może pójść źle, i tworzy kolejne zabezpieczenia. Wszczególności dotyczy to reaktorów jądrowych. Nie mogliby ich budować optymiści.Myśl o śmierciOwa "negatywna droga do szczęścia" zyskała nawet swojego patrona wśród współczesnychpsychologów. Był nim nowojorski psychoterapeuta Albert Ellis. Swoją filozofię wywodził odstarożytnych stoików i głosił: "Spodziewaj się najgorszego!". Ellis zalecał nawet praktycznećwiczenia: lękasz się czegoś? Spróbuj tego. Czy było tak straszne, jak się obawiałeś?Kontynuatorem Ellisa jest Oliver Burkeman. Niedawno wydał książkę "The Antidote:Happines for the People Who Can't Stand Positive Thinking" (Antidotum: Szczęście dla tych,którzy nie znoszą pozytywnego myślenia). Twierdzi w niej, że nie ma nic złego wdrobiazgowym rozpamiętywaniu najgorszych zdarzeń ze swojego życia. Dlaczego? Boparadoksalnie skłania to do działania. Zrobię teraz jak najwięcej - jutro może być gorzej.Genialny Steve Jobs tak tłumaczył swoje rozmaite śmiałe poczynania: "Pamięć o tym, żekiedyś umrzesz, jest najlepszym sposobem, by przestać myśleć, że masz coś do stracenia".Bogaci pesymiściTego typu myślenie zmienia także - na bardziej racjonalne - podejście do stawiania sobiecelów i w pracy, i w życiu.Podczas gdy niepoprawni optymiści myślą: "Na pewno będzie dobrze!", i porywają się zmotyką na słońce, racjonalny pesymista sceptycznie rozejrzy się dookoła, oszacuje swojezasoby i zastanowi się, na co mu one pozwolą. Mierzy siły na zamiary. Rzadziej ponosiporażkę.Nigdzie nie widać tego lepiej niż w... kasynach. Serio. Pokazują to na przykład wyniki badańpsychologa Bryana Gibsona z Uniwersytetu w Utah.W trzech grupach studentów, których nastawienie do życia było oceniane w testachpsychologicznych, przeprowadził pewien eksperyment. Swoim ochotnikom kazał grać wkarty, mogli przy tym robić zakłady na 10 dolarów. Na koniec grali za pieniądze najednorękim bandycie, a ich szanse wygranej wynosiły 50 proc. I co?Naukowcy zaobserwowali, że optymiści wykazywali większą wiarę w zwycięstwo izachowywali lepszy nastrój w obliczu przegranej lub gdy zwycięstwo ominęło ich zaledwie okrok. Po pewnym czasie pamiętali też więcej swoich wygranych w porównaniu zpesymistami. Pesymiści robili jednak zakłady równie często jak optymiści. Wyraźne różnicepojawiły się, gdy gra przestawała iść dobrze. Optymiści wytrwale grali dalej, bo rzadziejtracili nadzieję na wygraną, pesymistów przegrana zniechęcała do gry. W ten sposóboptymiści tracili więcej pieniędzy.Ot, co. Bracia i siostry w marudzeniu: nie dość, że będziemy żyć dłużej, to jeszcze będziemybogatsi!Może wreszcie zetrze to uśmiech z twarzy wiecznie zadowolonych optymistów. Bo - prawdęmówiąc - nie ma się co śmiać.Śmiech to zdrowie - mówią. Nie wierzcie im! W piśmie "British Medical Journal" ukazała siępraca, która rozprawia się z tym niebezpiecznym przekonaniem. Dwóch jej autorów: R.E.Ferner z Uniwersytetu w Birmingham i J.K. Aronson z Uniwersytetu Oksfordzkiego, zadałosobie sporo trudu, by przestudiować literaturę medyczną poświęconą śmiechowi.Odkryli, że w niektórych przypadkach może on prowadzić do omdleń, arytmii serca, a nawetsprzyjać zawałom. Astmatycy powinni dwa razy się zastanowić, zanim zaniosą się śmiechem- zwiększa to bowiem prawdopodobieństwo ataku ich choroby.Napad śmiechu może wywołać odmę opłucnową. Ludzie cierpiący na katapleksję (nagłą,krótkotrwałą utratę napięcia mięśniowego) mogą paść na ziemię zwaleni śmiechem. Śmiejącsię, można nabawić się przepukliny i doznać wypadnięcia żuchwy z zawiasów.Do tego parskanie śmiechem rozsiewa drobnoustroje i zmniejsza napięcie zwieraczy pęcherza(co za krępująca historia!).Przeżuwacze emocjiI nie, nie namawiam nikogo, by teraz zaczął się zamartwiać. Jeśli jednak miewasz gorsze dni,spadki nastroju czy po prostu wolisz czarnowidztwo, nie walcz z tym. Tacy ludzie sąpotrzebni tak samo jak ci zarażający dobrym humorem i entuzjazmem. Ileż dzieł literatury,muzyki i malarstwa powstało pod wpływem chandry i cierpienia! Smutek sprzyja bowiemrefleksji, lepszemu wglądowi w siebie, w swoje emocje.Rozważanie nieprzyjemnych emocji pomaga nam w ich zrozumieniu i wymyślaniu strategiiradzenia sobie z nimi. Psychologowie mówią o takim rozpamiętywaniu "ruminacja". Co przezto rozumieją? Pożyczyli to słowo od biologów. Ci zaś nazwali tak rząd ssaków:Ruminantia,po polsku - "przeżuwacze ". Taka krowa na przykład. Kiedy je, pokarm trafia do jednej zczterech komór jej żołądka. Dopiero potem, w wieczornym zaciszu obory, zawartośćkrowiego żołądka wraca z powrotem do paszczy i jest przeżuwana.Niektórzy z nas to samo robią z emocjami. I dobrze, bo myślenie ruminacyjnecharakterystyczne dla osób z depresją może być naturalną formą adaptacji do trudnej sytuacjiżyciowej - uważają naukowcy z Uniwersytetu McMaster w Kanadzie. Badacze sugerują, żedepresja to naturalny stan, w którym mózg odruchowo i całkowicie koncentruje się naskomplikowanym problemie. Chce go dobrze zrozumieć, przeżuć, przetrawić. Nie dać się wprzyszłości podejść w podobny sposób. Stworzyć strategię.Oczywiście, można się w tym tak zapamiętać, że wpadnie się w ciemną otchłań depresji.Stamtąd powrót będzie tylko przez gabinet specjalisty. No cóż, ale także niepoprawnyoptymizm może utrudnić życie.Ja w każdym razie nie zamierzam dłużej martwić się swoim pesymizmem. Niech żyjeemocjonalna różnorodność! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl