Jarmark, lokacje

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Jarmark Stary Świat - bis



 06-01-2008, 09:51
 
 1496 x przeczytano

JARMARK „STARY ŚWIAT” – bis

Tytułowy jarmark to miejsce tysiąca i jednej atrakcji, co można przeczytać w pierwszym tekście, poświęconym temu miejscu. Kumuluje on ogromną ilość wydarzeń – handel – nie tylko towarem, pokrętne interesy, tańce, hulanki, swawole, hazard, kobiety, egzekucje – i to wszystko na raz. Sporo, prawda? Zacznijmy jednak od początku, bo zanim dojdziemy do samego końca, już i tak pewnie zrobi się niezły mętlik.

 

Jarmark, a właściwie bazar, czy ryneczek (przylgnęła jednak do niego ta, a nie inna nazwa), położony jest w pobliżu murów miejskich, tak więc skupia przede wszystkim biedniejsze mieszczaństwo, rzemieślników i chłopstwo. W zamyśle, „Stary Świat” został uwzględniony jako targ mięsny, gdyż w pobliżu znajdowała się siedziba Gildii Rzeźników i kilka większych przetwórni, a zaraz za pobliską bramą najbardziej wydajne ubojnie, ale stało się inaczej – „Stary Świat” stał się ośrodkiem miejscowej kultury masowej i charakterystycznym punktem na planie miasta.

 

Początkowo faktycznie na rynku handlowano przede wszystkim mięsem, ale lokalizacja okazała się na tyle korzystna, że szybko przyciągnęła i innych kupców. Bardzo szybko dość mały bazar zatłoczył się od straganów i przekupek. Z biegiem czasu powiększono go, wyburzając okoliczne, opuszczone zakłady mięsne, które przeniosły się do Kwartału Handlowego. Mimo to, nadal jest to miejsce gwarne i zawsze pełne ludzi. Nawet nocą można trafić tu na kilkunastu ludzi grających do upadłego w karty i obwiesi szukających po pijanemu zaczepki. Straż miejska ma tu jednak na tyle silną władzę, że nie trzeba się specjalnie obawiać napaści.

 

Po obwodzie rynku znajdują się dzierżawione od miasta stragany – przede wszystkim handlarzy starzyzną, ale można znaleźć tam też takie niesamowitości jak zamorskie przyprawy, krasnoludzką broń, czy zakazane odczynniki magiczne. Wszystko zależy od intensywności poszukiwań i szczęścia. Często jednak niewielki kramik jest tylko przykrywką innego interesu. A to hazard, w którym można stracić nawet życie, a to przemyt narkotyków albo nekromanckich ksiąg. Mając w okolicy dobre znajomości, można załatwić tu niemal każdą sprawę lub wynająć odpowiednich ludzi… i nieludzi do odwalenia jej za nas.

 

Symbolem „Starego Świata” znanym w niemal całym mieście, jest gra w trzy karty. Kilkunastu oberwańców, żyjących z obdzierania naiwnych w tę prostą grę, zawsze czatuje w stałych miejscach po obwodzie rynku, aby wypatrzyć w tłumie kogoś, kto wygląda na wartego oszukania. Oczywiście, nie wszyscy hazardziści są nieuczciwi, ale takich można policzyć na palcach jednej ręki drwala i zwykle nie zagrzewają na dłużej miejsca na jarmarku.

 

Interes kręci się nie tylko w obrębie samego placu, ale także wokół niego. Jak grzyby po deszczu wyrosły tutaj szynki, zamtuzy, lichwiarze, a nawet świątynie Sigmara. Jeżeli nie potrzeba nam załatwić spraw administracyjnych, to tutaj znajdziemy wszystko, pełną gamę usług. Jednak tam, gdzie następuje szybki rozrost urbanizacji, tam pojawiają się szczury…  Wiele opuszczonych lokali i okoliczne kanały ściekowe są siedliskiem dla tych przesiąkniętych Spaczeniem istot. Na razie ich społeczność w tej części miasta nie jest jeszcze specjalnie rozrośnięta, ale z pewnością za niedługo uda im się spenetrować kolejne fragmenty kanalizacji, ale także połączyć z innymi grupami w pozostałych kwartałach.

 

Ogromne przetasowanie ludności w okolicach targu powoduje ułatwienie roboty zarówno szczurom, jak i pospolitym ludzkim rabusiom. Tak jak sam plac jest zawsze oświetlony i patrolowany przez straż, tak obszary kilkadziesiąt jardów dalej są przeczesywane przez różnorakie ciemne typki. Jeśli więc nie szukasz guza, to lepiej nie pojawiaj się bez istotnego powodu w tych rejonach. Parę kroków stąd możesz znaleźć też opuszczony chram świątynny, w którym ponoć mieszkają nawiedzeni Sigmaryci…

 

Oczywiście, „Stary Świat” cieszy się również sezonowymi i okazyjnymi atrakcjami. Wszelkie święta, obchody i publiczne chłosty skupiają na placu ludność okolicznych ulic. Z rzadka trafia się jakaś większa gratka i na rynku odbywa się regularna kaźń w obecności profesjonalnego kata. To wszystko, a także parę innych szczegółów, o których nawet ja nie wiem, znajdziecie tylko tutaj, w żadnym innym miejscu Stirlandu, czy Imperium.

 

Autor: Michał „Wiewiór” Musiał
Redakcja: Kornel „Hipiss” Bielawski

 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • swpc.opx.pl