Jan Woleński - Zagadnienia Metateoretyczne, Inne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
– Studencki Serwis Filozoficzny
Jan W
Jan Woleński :
„ ZAGADNIENIA METATEORETYCZNE ”
powiada tak: „Określenie jakiejkolwiek nauki wymaga wyjaśnienia
trzech spraw: 1. jakimi przedmiotami dana nauka ma się zajmować, 2.
jakimi środkami poznawczymi i jakimi metodami można i należy się w
niej posługiwać, 3. w jakim celu uprawia się daną naukę."
2
Ingarden był
oczywiście świadom olbrzymich trudności, jakie towarzyszą odpowiedzi
na te pytania. Nadzieję pokładał w fenomenologicznej analizie idei
poznania. Epistemologia była dla niego właśnie nauką o idei poznania,
spełniającą te surowe warunki naukowości, jakie fenomenologia
stawiała wszelkiej filozofii. Wielu innych chciałoby teorię poznania wi-
dzieć jako naukę przyrodniczą, a w każdym razie empiryczną.
§1.
Uwagi wstępne.
Rozdział ten stawia sobie za cel poruszenie pewnych
kwestii metaepistemologicznych. Zapewne przyniesie on rozczarowanie
tym, którzy oczekują jakiegoś dogłębnego rozpatrzenia problemów przed-
miotu i metody epistemologii. Od takich bowiem uwag rozpoczynają się
zazwyczaj rozważania nad epistemologią jako dyscypliną.
1
Ingarden
168
Rozdział VI
Zagadnienia metateoretyczne
169
Mój pogląd jest zgoła odmienny. Uważam, ze filozofia nie jest nauką,
ale w przeciwieństwie do wielu analityków, zwłaszcza logicznych
empirystów, nie widzę w tym nic ani strasznego, ani nawet przy-
gnębiającego. Filozofia nie jest nauką ani formalną, ani empiryczną, tj.
nie da się przedstawić jako dział logiki czy matematyki, ani też nie
formułuje empirycznych hipotez zmierzających do wyjaśnienia faktów,
by tak rzec, poznawczych. Jako analityk przypisuję filozofii analizę
pojęć, a przez to i przedmiotów, którymi teoretycy poznania interesowali
się „od zawsze". Część historyczna dostarczyła nam sporego materiału
dotyczącego zagadnień epistemologicznych. Nie widzę żadnej
możliwości, by to wszystko objąć jedną nauką wedle zadanego mniej
lub bardziej z góry objaśnienia jej przedmiotu. Gdyby to nawet jakoś się
powiodło, to pozostaje jeszcze niebagatelny problem wyboru jakiejś
koncepcji teorii poznania. Banalne spostrzeżenie, że matematycy, fizycy,
a nawet historycy mogą się różnić w kwestii tego, czym jest
odpowiednio matematyka, fizyka i historia, ale pozostawać w zgodzie w
sprawach rzeczowych, ciągle jakoś nie może dojść do świadomości wielu
filozofów. Mówiąc nieco technicznie: filozofia jest zamknięta na
problematykę metafilozoficzn.ą a nauka nie, co znaczy, że kwestie
metafilozoficzne należą do filozofii, a kwestie metafizyczne (by na
moment użyć tego przymiotnika na określenie metateorii fizyki) czy
metahistoryczne nie należą do fizyki czy historii.
3
Kwestia naukowości
jest przy tym umowna, bo zawsze można przyjąć stosowną definicję.
Brentano, Husserl, Twardowski, Ingarden, Russell czy filozofowie z
Koła Wiedeńskiego mieli własne rozumienia naukowości filozofii.
Wszelako pogląd Brentana i Twardowskiego, że filozofia stanie się nauką,
gdy będzie uzasadniała swe tezy tak jak to ma miejsce w naukach
przyrodniczych, okazał się pobożnym życzeniem, fenomenologia jako
supernauka sama skompromitowała się brakiem zgody w sprawie tak
ważnych rzeczy jak to, czy świat jest korelatem świadomości czy nie -
pomimo, co trzeba z naciskiem podkreślić - jednomyślności samych
fenomenologów w sprawie metody, a przeświadczenie Russella i Koła
Wiedeńskiego, że filozofia jako nauka jest częścią logiki, też okazało się
jeno projektem.
4
Wszystko to pokazuje, że filozofia jest nauką w takim
sensie, jak matematyka czy nauki empiryczne, lecz że słowem „nauka"
można się posługiwać rozmaicie. Gdy jednak przez naukę rozumie się
matematykę plus nauki empiryczne, to trudno nie przyznać racji
głębokiej uwadze Wittgensteina, że filo-
zofia jest albo ponad, albo poniżej nauki, ale nigdy obok. Wszelako,
jeszcze raz powtarzam, nie widać powodu, by z tego faktu czynić tra-
gedię. Filozofia może być jednak uprawiana lepiej lub gorzej. Jeżeli
tylko przyjmie się, że zadaniem filozofa jest m. in. argumentacja za tym
czy owym, to filozofia analityczna dostarcza relatywnie najlepszych
sposobów realizacji takiego przedsięwzięcia.
5
W związku z zarysowaną sytuacją zbytnie wnikanie w konsekwencje
wypływające ze znaczenia nazw „teoria poznania", „epistemologia" czy
„gnoseologia" jest zajęciem chybionym. N. Łubnicki powiada tale:
„Nazwę «teoria poznania» (po niem.:
Erkenntnistheorie)
wprowadził
kantysta i teista Ernest Reinhold (w r. 1832) - przyznać trzeba, że
niezbyt fortunnie. Przedmiot bowiem tej nazwy jest nie tylko ogólną
konstrukcją wyjaśniającą (co usprawiedliwiałoby metodologicznie nazwę:
«teoria»), lecz jest nauką (jak to zostanie okazane w dalszym ciągu tej
pracy). [...] Dlatego też należy niewątpliwie uważać za odpowiedniejszą
nazwę [...]:
gnoseologia -
nauka o poznaniu)."" Powstanie terminologii
jest jednak ściśle związane z użyciem wyrażeń występującym w danej
epoce.
Theorie
w znaczeniu przyjmowawanym przez E. Reinholda
odnosiła się nie do konstrukcji wyjaśniającej, ale do rozważania
(Łubnicki zresztą przypomniał ten sens słowa „teoria") czegoś. Dalsze
partie książki Łubnickiego wcale nie przekonują o tym, ze teoria poznania
jest nauką, bo kreśli on obraz jej jako dyscypliny filozoficznej, a w
szczególności zagadnień do niej należących i rozmaitych proponowanych
rozwiązań tych kwestii. Trzeba jednak odróżniać naukę jako dyscyplinę,
tj. jakiś wyspecjalizowany fragment dociekań ludzi należących do
społeczności naukowców w sensie socjologicznym i naukę w sensie
metodologicznym, tj. dociekania prowadzące do rozstrzygnięć wedle
określonych procedur. Podobnie trzeba wyraźnie odróżniać teorie w
znaczeniu metodologicznym, tj. konstrukcje (ograniczając się do teorii
empirycznych) służące wyjaśnianiu i przewidywaniu faktów od teorii
jako ogólnych rozważań na dany temat. Filozofia jest dyscypliną i teorią
w drugim sensie, ale ani nauką, ani teorią przy ich rozumieniu
metodologicznym.
Nie da się moim zdaniem z góry określić kolekcji problemów meta-
epistemologicznych potrzebnych do objaśnienia epistemologii i jej za-
gadnień. To może lepiej z tym poczekać i rzecz przeprowadzić po
wykładzie rzeczowych zagadnień teorii poznania? l to także sposób
budzący wątpliwości, bo j edn ak warto pewne rzeczy poruszyć wczo
170
Rozdział VI
Zagadnienia metateoretyczne
171
śniej. I t ak źle, i tak niedobrze,
a
więc w ogóle niedobrze. Nie ma
zatein innego wyjścia niż wybranie kwestii, które zdaniem autora trzeba
poruszyć w metateoretycznym wprowadzeniu do epistemologii. Będę w
tym rozdziale mówił o relacji poznawczej, stosunku teorii po znani a do
innych dyscyplin filozoficznych i niefilozoficznych oraz rozmaitych
koncepcjach epistemologii. Pierwotnie zamierzałem także zanalizować
tutaj argumentację Nelsona (por. rozdział V, §3), ale lepiej j est to
zrobić na końcu całego opracowania, po wprowadzeniu rozmaitych
pojęć.
7
Twardowskiego były takie pary wyrazów jak: „biegać - bieg", „mówić
- mowa", „myśleć - myśl", „sądzić - sąd" i „rzeźbić - rzeźba". W każdym
przypadku pierwszy wyraz oznacza czynność, a drugi jej wytwór, bo
bieg jest skutkiem biegnięcia, mowa mówienia, myśl myślenia, a sąd
sądzenia. Czynności i wytwory mogą być fizyczne (biegać, bieg),
psychiczne (myślenie, myśl) lub psychofizyczne (rzeźbić, rzeźba).
Obracając się ku wytworom, mogą być one trwałe (trwają po ustaniu
kreującej je czynności), jak
rzeźba,
lub nietrwałe (znikają po ustaniu
stosownej czynności), j a k myśl. Gdy zważymy wieloznaczności, to
pewne wytwory mogą być np. i psychiczne i psychofizyczne, także
nietrwałe lub trwałe, np. można mówić o sądzie w sensie psycholo-
gicznym (wtedy jest psychiczny i nietrwały) lub sądzie jako o znaczeniu
zdania, a wtedy jest psychofizyczny i trwały.
12
Zastosowanie rozróżnienia
czynności i wytworów do problematyki epistemologicznej jest
natychmiastowe, bo pary (a) „poznawać - poznanie" i (b) „poznać
- poznanie" są kolejnymi przykładami rozważanej dystynkcji. Możemy
teraz zapytać, czy obie pary powinny być brane pod uwagę, skoro
„poznać" w (b) zdaje się odnosić do wytworu, a nie do czynności. Wtedy
jednak nie widać powodu, by w (a) występowało tylko „poznanie", bo np.
gdy poznawanie nie kończy się sukcesem, to jego rezultatem może być
brak poznania. Z punktu widzenia epistemologii Platona i jej podobnych,
(b) jest w pełni legitymowane, ponieważ poznanie jako wytwór jest
rezultatem specjalnych czynności poznawczych prowadzących tylko i
wyłącznie do
episteme.
Aby oddać w pełni tę intuicję, trzeba
przekształcić parę (a) w „poznawanie, -poznanie,", natomiast parę (b) w
„poznawanie,, — poznanie
2
", a dalej w miejsce „poznania," wstawić
doxa,
a
zamiast „poznania,," umieścić
episteme.
Możemy oczywiście, znowu
zgodnie z Platonem, zastąpić
episteme przez
słowo „wiedza", ale to nie
likwiduje problemu, gdyż zaraz pojawi się pytanie, czy rzeczywiście
doxa
nie jest rodzajem wiedzy, a jeśli odpowiemy pozytywnie, wraz z
wieloma filozofami przeszłości, to rzeczownik „wiedza" i tak musi być
indeksowany, podobnie jak „poznanie". Możemy rozważyć parę, której
drugim członem jest „wiedza", tj. parę „wiedzieć - wiedza". Wydaje mi
się, że traktowanie czasownika „wiedzieć" jako odnoszącego się do
czynności nie jest intuicyjne. Sugeruję więc, by jednak para (a) była
traktowana jako kontekst zasadniczy. Dalsze kroki wymagają analizy
wiedzy jako takiej, a w szczególności odpowiedzi na pytanie, czy
doxa
do
niej należy, czy nie. Ale już teraz mo-
§2.
Stosunek poznawczy i jego analiza.
8
Literalnie rzecz biorąc,
teoria poznania jest o poznaniu, niektórzy dodają, że o prawdziwym.
Rzeczownik „poznanie" jest odsłowny, a w takich razach lepiej analizę
zaczynać od stosownych czasowników, w naszym przypadku od
,.poznać" i „poznawać".
9
Ten punkt wyjścia ujawnia od razu dwie
ważne okoliczności. Gdy od bezokoliczników „poznawać" i „poznać"
przejdziemy do form osobowych, to natychmiast okazuje się, że po-
znawanie i poznanie mają zawsze jakiś podmiot. Nie ma bowiem sensu
powiedzieć w konwersacji „wie się, bo poznało się", bo rozmówca zaraz
zapyta się „kto wie, bo poznał?", o ile kontekst tego od razu nie
wyjaśnia. Ale nie tylko to, bo interlokutor zaraz doda „ale co wie?"
l u b „co poznał?". To doprowadza do wniosku, że analizie winien pod-
legać cały kontekst
„x
poznał (poznaje)
y".
Wskazuje on, że poznanie
ma charakter relacyjny, co pozwala mówić o stosunku poznawczym, w
którym uwikłane są podmiot poznania (dalej S) i przedmiot poznan i a
(dalej O), pomiędzy którymi coś się rozgrywa, mianowicie proces
poznania. Nie jest to żadne odkrycie, gdyż w istocie rzeczy wszystkie
doktryny epistemologiczne tak właśnie zapatrują się na poznanie, ale
wzajemnie różnią się w dalszych analizach. O podmiocie zakłada się,
że jest wyposażony w pewne narzędzia poznawcze: rozum, zmysły,
intuicję, język, a może i coś jeszcze.
10
Czasownik „poznać" ma charakter dokonany, a „poznawać" niedo-
konany. Nie można jednak dokonać poznania bez uprzedniego po-
znawania, ale bywa, że poznawanie nie kończy się poznaniem. Jeśli
powiadamy, ze S poznał O, znaczy to, że podmiot uzyskał pewną wiedzę
o tym, cn poznawał, tj. o przedmiocie poznania. Uwagi te natychmiast
prowadzą do niezwykle ważnego rozróżnienia czynności i wytworów, w
t ym wypadku poznawczych.
11
Punktem wyjścia analizy
172
Rozdział VI
Zagadnienia metateoretyczne
173
żerny odróżnić poznanie jako czynność i poznanie jako wytwór, czyli
wiedzę.
13
Warto w tym świetle rozpatrzyć definicję epistemologii jako
nauki o poznaniu prawdziwym.
14
Wedle klasycznej definicji poznania,
wiedza implikuje jej prawdziwość. W takim przypadku definicja jest
pleonastyczna, gdyż dodatek „prawdziwym" jest zbędny. Jeśli
natomiast epistemologia ma traktować o wiedzy prawdziwej jako
wyróżnionej spośród innych rodzajów wiedzy, np. prawdopodobnej, to
poza zakresem zainteresowania teorii poznania, ewentualnie na jej
całkowitym marginesie, pozostają te czynności poznawcze i ich
wytwory, które nie kończą się sukcesem. Tymczasem problematyka
błędu poznawczego jest stałą inspiracją epistemologii od Parmenide-sa
do naszych czasów. Mamy tutaj j ak na dłoni ukazaną zależność
zakresu problematyki epistemologicznej od rozumienia teorii poznania,
co, powtarzam raz jeszcze, nie-ma miejsca w tzw. naukach szcze-
gółowych.
Powracam teraz do dalszej analizy stosunku poznawczego. Nie
musimy decydować, czy rację mają Brentano i Husserl, że świadomość
jest zbiorem aktów, czy też psychologowie genetyczni, jak Wundt, ze jest
ona zbiorem treści. Przyjmiemy po prostu, że czynności poznawcze są
aktami. Już analiza relacji poznawczej wyraźnie sugeruje, że
poznawanie polega na aktach intencjonalnych. A po drugie, możemy, a
nawet powinniśmy, skorzystać z odróżnienia (por. wyżej, rozdział V,
§1) treści i przedmiotu przedstawienia, dokonanego przez
Twardowskiego, a właściwie uogólnić je na akty poznawcze. Utożsa-
mimy przy tym treść aktu z jego wytworem, np. treść aktu spostrze-
żenia jest wytworem tego aktu, a treść aktu sądzenia, czyli sąd w
sensie logicznym, jest wytworem tegoż aktu.
15
Antycypując analizy z
tomu II muszę dodać, że za wytwór poznawczy uważam jedynie sąd, a
nie przedstawienie lub spostrzeżenie. Dokładniej mówiąc, ponieważ
akceptuję tzw. propozycjonalną teorię percepcji, w myśl której treść
spostrzeżenia jest zawsze komunikowana, a nawet uświadamiana
odpowiednim sądem, uznaję też propozycjonalną koncepcję poznania.
Spostrzeżenia czy też przedstawienia mogą motywować (warunkować)
poznanie, ale poznaniem jako wytworem nie są. W istocie rzeczy
absurdem jest powiedzenie, że spostrzeżenie jest wiedzą, natomiast
jest na pewno elementem poznawania tego, co spostrzegamy.
Ostatecznie więc wiedza składa się z sądów, natomiast poznawanie
odbywa się drogą aktów rozmaitego rodzaju. Tak więc pełny
opis stosunku poznawczego wymaga uwzględnienia podmiotu poznania,
aktu poznawczego, przedmiotu tego aktu i wytworu będącego jego
treścią, przy czym wiedza, czyli poznanie jako wytwór, jest zawsze
jakimś zbiorem zdań. Czymkolwiek poznanie jest, zaczynanie jego
analizy od jakiejś ogólnej abstrakcyjnej jego idei nie wydaje się trafne,
gdyż zaraz na początku gubi rozmaite ważne intuicje.
Spróbujemy teraz analizy logicznej niektórych powyższych usta-
leń.
16
Mówimy po to, by komunikować innym treść naszych przeżyć
psychicznych, m. in. aktów poznawczych. Skoro akty są intencjonal-ne,
to własność ta winna być jakoś reprodukowana przez wyrażające je
słowa, dokładniej zdania.
17
I tak jest w istocie, mianowicie referen-cjalne,
tj. semantyczne w sensie ścisłym, są dziedzictwem intencjonalnych
odniesień aktów, natomiast znaczenia wyrażeń odpowiadają treściom
aktów.
18
Zgodnie z porządkiem systemów logicznych (na początku
logika zdań, a potem predykatów lub nazw) i zasadą kontekstową
Fregego (trzeba pytać o znaczenie słowa w zdaniu, a me w izolacji),
semantyczne atrybuty zdań mają podstawowe znaczenie, a to
dodatkowo uzasadnia propozycjonalne ujęcie treści aktów po-
znawczych. Droga od aktów do zdań od razu sugeruje priorytet tego, co
intencjonalne (zasada Chisholma) i tak tez Lę kwestię t r a k t u j ę ,
aczkolwiek dla semantycznej teorii poznania nie jest ona zbyt i s t o t na.
Podobnie nie musimy rozważać kwestii, czy treść aktów jest w pełni
odtwarzana przez znaczenia ich językowych korelatów. Wystarczy, że
język dziedziczy odniesienie przedmiotowe
via
intencjonal-ność. Nie
jest przy tym tak, że intencjonalność przejawia się w j ęz yk u tylko przez
referencjalne własności wyrażeń, bo w grę wchodzi także
intensjonalność. W dawniejszej polskiej literaturze logicznej funkcje
intensjonalne, np. „myślę, że
A",
„sądzę, że A" czy „wiem, że
A",
okre-
ślano po prostu jako intencjonalne.
19
Intencjonalność nie skutkuje
jednak intensjonalnością w sposób automatyczny. Gramatycznie rzec/.
ujmując, intensjonalność jest związana z kontekstami wyrażonymi w
mowie zależnej
(oratio obligua),
ale nie zawsze, gdyż wypowiedź „jest
prawdą, że
A"
jest w pełni ekstensjonalna. Mowie zależnej prze-
ciwstawia się mowę prostą lub niezależną
(oratio recta).
Stosownie do
tego niekiedy rozróżnia się przedstawienia
de modo recto
i
de modo
obliquo.
w
Pierwsze prezentują swe przedmioty bezpośrednio, a d r u gie
jakoś relacyjnie, np. przez mediację treści. Otóż wydaje mi się, że akty
mentalne są zawsze
de modo recto
o swych przedmiotach. Gdy
174
Rozdział VI
Zagadnienia metateoretyczne
175
myślę o Krakowie, to myślę o Krakowie, np. że jest piękny, a nie
myślę, że myślę o Krakowie. Jeśli natomiast myślę o swym myśleniu o
Krakowie, to przedmiotem owego aktu jest moje myślenie o Krakowie.
Oba akty, a więc myślenie o Krakowie i myślenie o myśleniu o
Krakowie są
de modo recto.'
il
Bywa jednak, że swe akty psychiczne
wyrażamy w mowie zależnej, mimo że one same są
de modo redo.
Jest tak wtedy, gdy chcemy zaznaczyć modus samego aktu. Nazwijmy
materią aktu to, czego on dotyczy. Ponieważ uznaję propozycjonalizm
w analizie aktów, powinienem przyjąć, że gdy myślę o Krakowie, to nie
Kraków jest materią mego pomyślenia, lecz pewien stan rzeczy, np. że
Kraków jest starym miastem. Modusem tego aktu jest to, że myślę
właśnie tak, jak myślę. Mógłbym też wątpić w to, przypuszczać, sądzić
itd. Otóż gdy chcę zaznaczyć modus aktu, tj. kwalifikację jego materii,
używam
oratio obligua,
a gdy mi na tym nie zależy, stosuję
oratio recta.
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że
oratio recta
pojawia się również
wtedy, gdy coś stwierdzam, myślę lub też sądzę o tym, a więc w
przypadku wyraźnych postaw asertywnych, czyli wówczas gdy, by
użyć języka fenomenologów, moje roszczenie do prawdziwości jest
szczególnie silne. Niemniej jednak zdanie
A
jest równoważne tylko z „jest
prawdą,
że A",
ale nie z „sądzę (myślę, stwierdzam itd.), że A". Z
powyższych rozważań wynika, że intencjonalność zawsze generuje
odniesienie przedmiotowe, zarówno dla kontekstów ekstensjonalnych,
j ak i intensjonalnych, ale w pewnych razach dołącza się do tego
zaznaczenie modusu aktu.
Jasne jest, że nie wszystko ważne w relacji poznawczej może być
reprezentowane w semantyce, i to formalnej.
22
Ale sporo takiemu
traktowaniu podlega. Na początek potraktujmy podmiot poznania S
jako układ <J, Cn, T>, gdzie J jest (zinterpretowanym) językiem
pierwszego rzędu, Cn - operacją konsekwencji logicznej (lub po prostu,
logiką, tj. zbiorem konsekwencji zbioru pustego), a T - korpusem
pozalogicznych twierdzeń akceptowanych przez podmiot. Ponieważ chcemy,
by podmiot, zwłaszcza, o ile jest filozofem, mógł dokonywać
refleksji nad swym poznaniem, poszerzymy nasz układ do postaci <J,
MJ, Cn, T>, gdzie MJ jest metajęzykiem, w którym S opisuje siebie
samego jako podmiot poznający. Zakładam, że J jest językiem
pierwszego rzędu, ponieważ jest to przypadek najprostszy.
23
Zakładam
również, iż T jest teorią aksjomatyczną wyrażoną w J i zawierającą aryt-
metykę liczb naturalnych; przy tych założeniach można stosować roz-
maite ciekawe wyniki metamatematyczne. Zwracam też uwagę, że T jest
korpusem zdań uznanych przez S, a nie zdań prawdziwych. Niemniej
jednak warto przyjąć pogląd fenomenologów (por. wyżej, rozdział V,
przypis 26), że uznanie zdania jest równocześnie roszczeniem do jego
prawdziwości, nawet jeśli pretensja ta nie jest obiektywnie zasadna. W
ten sposób, nie wdając się w tym momencie w to, czym jest wiedza, wolno
nam przyjąć, że S uważa T za wytwór swego poznania. W proponowanej
analizie nic nie mówi się o narzędziach poznawczych, bo i niewiele da się
z powiedzieć, ale z jednym wyjątkiem, mianowicie logiki. Cn koduje coś w
rodzaju uniwersalnej kompetencji epistemicznej. Jest ona dlatego
uniwersalna, ze niezależna od konkretnych korpusów uznanych zdań.
Określenie logiki jako zbioru konsekwencji logicznych pustego zbioru
przesłanek (równoważnie: jedynej wspólnej części wszystkich systemów
dedukcyjnych) dobrze przedstawia własność powszechności tautologii
logicznych jako tez neutralnych przedmiotowo. Zakładam, że logika jest
wspólna wszystkim podmiotom, ale nie rozstrzygam, albowiem analiza
logiczna jest na to za słaba, czy kompetencja epistemiczna obejmuje coś
jeszcze.
24
Nie ma też większego znaczenia (dla epistemologii semantycznej,
ale nie w ogóle), czy jest ona wrodzona w sensie Kartezjusza, wrodzona
filogenetycznie, czy też nabyta ontogenetycznie. Seman-
r
/ tyczną teorię
poznania może uprawiać zarówno natywista, j a k i em-pirysta genetyczny.
I tak być powinno.
Jeśli przyjmujemy, że J ł, a
fortiori,
T są zinterpretowane, to na-
suwa się bardzo prosty sposób określenia O, tj. przedmiotu poznania.
Naturalną kandydaturą jest bowiem semantyczny model teorii T.
Oznaczmy go przez M
T
. Teraz łatwo pokazać, na co potrzebny jest MJ.
Mając metajęzyk, S może uprawiać epistemologię, tj. mówić zarazem
coś o swej wiedzy i o jej modelu; ma więc środki niezbędne do analizy
relacji poznawczej. Zacznę od przypadku rzeczywiście bardzo
abstrakcyjnego, zalecanego przez rozumienie epistemologii jako nauki
o poznaniu prawdziwym, a ten dostarcza zgoła nietrywialnej, j a k
sądzę, aplikacji semantycznej teorii poznania. Chciałoby się mówić o
wiedzy maksymalnej, czyli o zbiorze V wszystkich prawd, niezależnie
od tego, czy ktoś je wypowie, czy też nie. Załóżmy zatem, że nasz język
J nadaje się do sformułowania wiedzy maksymalnej. Zbiór V jako
niesprzeczny zbiór zdań posiada model na mocy twierdzenia Gódla-
Malcewa (każdy niesprzeczny zbiór zdań ma model). Niech M
v
[ Pobierz całość w formacie PDF ]